
Pierwszy seniorski sezon jest zawsze niezwykle ważny dla każdego żużlowca. Bywa trudny, a czasami także ekstremalnie trudny. Taki właśnie jest dla wychowanka toruńskiego klubu, Pawła Przedpełskiego. 22-latek jeszcze w zeszłym roku ścigał się w młodzieżowych zawodach. Dziś jest liderem zespołu i spoczywa na nim ogromna odpowiedzialność, bowiem Get Well Toruń walczy o ligowy byt. Na kilkadziesiąt godzin przed arcyważnym meczem z ROW-em Rybnik rozmawiamy w restauracji hotelu Filmar z Pawłem Przedpełskim.
Oto Toruń: W niedzielę na konferencji nie potrafiłeś na gorąco wyjaśnić przyczyn porażki z Częstochową. Dziś umiesz je wskazać?
Paweł Przedpełski: Na pewno tor nie był niespodzianką. Myślę, że główna przyczyna to kontuzje. Nie ma Grega, który jest liderem naszej drużyny. Z Amerykaninem i Adrianem Miedzińskim byłoby na 99% inaczej. Musieliśmy sobie radzić bez nich. Graliśmy takimi kartami, jakie mamy.
Ale to są i tak całkiem niezłe karty.
Całkiem niezłe, ale uważam, że cztery zwycięstwa indywidualne na własnym torze to zdecydowanie za mało. Jednak chyba każdy zauważył, że nasza jazda była agresywna i nikt nie odpuszczał. Jechałem w parze z Jackiem i cały czas oglądaliśmy się na siebie. Każdy punkt mógł zaważyć na końcowym wyniku.
Zmienił się niedawno menadżer drużyny. Jacek Frątczak wprowadził nowego ducha do zespołu?
U nas w zespole nie było nigdy problemu, żeby się dobrze dogadywać. Staramy się sobie pomagać. Jest nowy menadżer i…
…coś to zmieniło?
Jacek Frątczak inaczej to poukładał. Czy to przyniesie odpowiedni skutek? Zobaczymy w kolejnych meczach. Wiadomo, że sytuacja naszej drużyny jest tragiczna. Była już przed meczem z Częstochową, a teraz jest jeszcze gorzej.
Wyczułeś zmianę w przygotowaniach do meczu i w podejściu do zawodników?
Jacek Frątczak i Jacek Gajewski nie są do siebie podobni. Inaczej reagują w parkingu.
Kto jest lepszy?
Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Z jednym i z drugim żyję bardzo dobrze. Każdy ma jeden cel - wygrywać mecze i wspierać zawodników.
Na jakie zmiany liczysz ze strony Jacka Frątczaka?
Liczę na wygrane mecze! Widać, że menadżerowi bardzo zależy. Bardzo dużo rozmawiamy. Naprawdę widać, że chęci są ogromne. Sytuacja jest zła, ale nawet nie dopuszczam do siebie myśli o spadku. Widać, że Jacek Frątczak dwoi się i troi. W piątek trenowaliśmy około trzech godzin. Pamiętajmy, że menadżer może nam pomóc, ale on nie wsiądzie za nas na motor. To jest sport.
Wielu zarzucało Jackowi Gajewskiemu, że jest zbyt skryty i nie pokazuje swoich emocji. Jacek Frątczak jest inny. Wszędzie go pełno i jest medialny. Myślisz, że to jakiś sposób na nową jakość?
Na pewno takie energiczne podejście wpływa pozytywnie. Jednak niektórzy zawodnicy wolą sobie usiąść na krzesełku w boksie i spokojnie pomyśleć.
Widzisz, że to może pomóc?
No tak. Nie mieliśmy wcześniej takiej sytuacji w Toruniu. Teraz przekonamy się, jak to wyjdzie. Na pewno współczuję Jackowi Frątczakowi, bo jest w bardzo trudnej sytuacji. To pewnie najtrudniejszy moment w jego karierze. Widać, że bardzo się przejmuje i to mogliśmy zauważyć na ostatniej konferencji prasowej w Toruniu. Myślałem, że zaraz polecą mu łzy.
Sam powtarzasz, że sytuacja jest zła. Teraz pewnie największa odpowiedzialność spoczywa na wychowankach - na Tobie i Adrianie. Ty chcesz walczyć, bo w ostatnim meczu odłożyłeś kule i wsiadłeś na motocykl. To była Twoja decyzja?
No tak. Nam mega zależy na tym klubie. To nie jest tak, że pojechałem, bo chciałem zarobić pieniądze. Wiadomo, że to się łączy, ale jedziemy dla klubu i widać, że nam zależy. Ja wystartowałem, bo pozwolił mi na to mój doktor, Damian Janiszewski. Gdyby był jakiś problem z nogą, to nie pojechałbym. Był cień szansy, że poradzę sobie z bólem. Dlatego nie zastanawiałem się. Niestety, myślałem, że będzie zupełnie inny wynik. Tym bardziej, że przygotowywaliśmy się całą drużyną. Nie pamiętam takiego treningu.
Mobilizacja była ogromna.
Przed tym meczem każdy dawał z siebie wszystko. Każdy pożyczał sobie motocykl. Ponadto jeździliśmy z taśmą, bo wszyscy wiemy, że start to 80% sukcesu. Daliśmy z siebie wszystko, ale Częstochowa jest w gazie i to pokazali.
Przenieśmy się trochę do przyszłości. Wyobrażasz sobie, że startujesz w innej drużynie?
To wszystko zależy nie tylko ode mnie. Nie zastanawiałem się nad tym. Teraz zawodnicy przychodzą do klubu i wiedzą, że za rok będą w innym miejscu. Mnie zależy, żeby jeździć w Toruniu, bo to moje miasto i mój tor. Nie wyobrażam sobie, że mam się stąd wynosić. Jednak klub i ja musimy się dogadać. Wiadomo, że to jest sport i nie wykluczam, że za kilka lat mogę jeździć w innych barwach, ale teraz jestem w Toruniu i czuję się tu bardzo dobrze.
Powodem przejścia do innej drużyny może być spadek Get Well Toruń?
Nie.
Myślisz, że drużyna po tym sezonie się zmieni? Prezes Termińska w wywiadzie dla Oto Toruń wspominała, że zmiany są konieczne.
Nie wiem. To bardzo trudne pytanie. Teraz mamy drużynę i razem walczymy o wspólny wynik.
A myślisz, że Jack i Chris zostaną razem w klubie?
(Paweł długo się zastanawia) Nie wiem! To nie ode mnie zależy. Mogę powiedzieć, że ja mam ważny kontrakt na przyszły sezon. Chciałbym zostać tutaj. Każdy ma gorsze chwilę i sezony, bo to jest sport i na tym to polega. Niektórzy kibice nie potrafią zrozumieć dlaczego przegrywamy biegi.
Tym bardziej, że na papierze mamy niezły skład, ale prawie wszyscy nie trafili ze sprzętem.
Tak. Uważam, że z takim samym składem możemy zrobić Mistrza Polski.
Na początku ponad połowa drużyny miała silniki od jednego tunera, który miał dołek. To nie jest tak, że mam, mówię przykładowo, osiem silników, z czego sześć jest od jednego tunera, a dwa od innego. To nie jest tak, że w ciągu dwóch dni można zmienić silnik i jechać od razu po zwycięstwa. Trzeba się do tego przyzwyczaić. Nie jest łatwo.
A łatwo Ci będzie wrócić do ligi angielskiej?
Na razie muszę wyleczyć w 100% moją nogę. Chodzę o kulach, a muszę dostać się tam samolotem. Mam jeszcze na nodze obrzęk i codziennie trzy rehabilitacje. Teraz najważniejsza jest dla mnie liga polska, a angielska jest dodatkiem. Od niedzieli do dziś nie trenowałem, bo noga musiała odpocząć.
Jak będzie w niedzielę?
To samo pytanie mogę zadać Wam (śmiech).
Możesz prognozować.
Nie chcę zapeszać. Przypuszczałem, że będzie dobrze przed Częstochową.
Ok, ale wykręcisz komplet?
Co mecz jest taki plan!
W restauracji hotelu Filmar rozmawiali Tomasz Kaczyński i Filip Sobczak.
Chcesz być na bieżąco z informacjami z Torunia i okolic? Polub nas na Facebooku
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Brawo Paweł za determinację i trzymam kciuki za najbliższe spotkanie. Powodzenia PP
Pawełek jest najlepszy. On i Adrian to trzon tego zespołu
Gdyby nie Paweł ten zespół nie miałby szans na utrzymanie. Bravo za optymizm :D