
Spotkaliśmy się w siłowni Champion z legendarnym trenerem toruńskiego klubu żużlowego, czyli z Janem Ząbikiem. Trener opowiedział nam między innymi o rywalach Get Well w barażach, o Jacku Frątczaku i o Pawle Przedpełskim, który 7 października wystąpi z dziką kartą w Grand Prix w Toruniu.
Oto Toruń: Dziś drugi mecz finałowy w Nice 1 lidze żużlowej. Unia Tarnów jedzie z Wybrzeżem Gdańsk. Jakie będą rozstrzygnięcia?
Jan Ząbik: Na pewno Wybrzeże ma osiem punktów przewagi nad Tarnowem, ale Unia w rundzie zasadniczej jechała lepiej. Tarnów będzie musiał wywalczyć ten awans. Gdańsk odgraża się i chce walczyć o Ekstraligę. Wiem, że nad morzem ciężko z finansami. Jeśli chcesz jeździć w Ekstralidze, to musisz mieć niezły budżet. Trzeba wymienić na stadionie lampy, bo telewizja tego wymaga. Zresztą cała infrastruktura stadionu musi się zmienić.
A z kim wolałby trener pojechać w barażu?
Tor w Tarnowie jest wymagający, ale w Gdańsku też przegrywaliśmy. Tam też się ciężko jedzie. Teraz nie wolno lekceważyć żadnej drużyny. Mówi się, że objedziemy jedną ręką baraż. Jednak to nie jest powiedziane. Dwie pierwsze drużyny z pierwszej ligi są mocne.
W ogóle patrzę sobie na ten nasz żużel i widzę, że się zestarzał. Nie ma młodych zawodników. W Toruniu zrobiliśmy trzy nabory, a chętnych było jak na lekarstwo. Widzę, że w Lesznie i w okolicach jest nieco inaczej, ale u nas brakuje młodzieży. Do mnie przychodzą na treningi dzieciaki po 5,7,8 lat. Ale oni potrzebują czasu, żeby zaczęli się ścigać.
Wróćmy na chwilę jeszcze do seniorskiej drużyny. Jacek Frątczak przez najbliższe tygodnie chce ściągać naszych zawodników na treningi na Motoarenie i przygotowywać się do baraży. Menadżer Get Well Toruń robi wiele, żeby utrzymać zespół w Ekstralidze. A jak Pan ocenia nowego menadżera zespołu z Torunia?
Uważam, że stworzył pewną chemię w drużynie. On potrafi to zrobić, bo umie rozmawiać ze wszystkimi zawodnikami. Każdego wysłucha i próbuje znaleźć odpowiednie rozwiązanie. Po prostu potrafi pomóc. U nas trzeba rozmawiać, żeby nie było tak zwanych obozów.
Frątczak widzi, kiedy ktoś zrobi błąd i potrafi w odpowiednim momencie podpowiedzieć i zwrócić uwagę. Pamiętam sytuacje konfliktowe. Kolega z zespołu wywoził kolegę pod bandę. To się nie może zdarzać i trzeba reagować.
Dobrze to teraz bliski Panu temat, czyli juniorzy. Mówi się, że Get Well chce ściągnąć do Torunia Jakuba Miśkowiaka. Toruń był zawsze wylęgarnią talentów, a teraz pozyskujemy młodzieżowców z innych miast.
Wszystko zależy od polityki klubu. Jeśli chcemy walczyć o medale, to pewnie trzeba to robić. Z drugiej strony jeżeli chcemy postawić na młodzież, to musimy dawać im dużo szans, żeby po prostu się rozwinęli. Zakup Kaczmarka i Krakowiaka nie sprawdził się. Obaj zawodnicy stoją w miejscu, a wręcz się cofają. Nasi zawodnicy - Kopeć-Sobczyński i Kościelski udowodnili między innymi w Austrii, że umieją robić punkty. Oni mają po 18 lat i potrzebują prawdziwej szansy. Trzeba przygotować dla nich prawdziwy poligon. Muszą mieć dużo szans na starty. Wtedy taki młodzieżowiec może stać się wartościowy.
Ok, a wspomniany Jakub Miśkowiak przydałby się Get Well w przyszłym sezonie?
To fajny chłopak. Dużo biegów wygrywa, ale przeważnie z juniorami. Myślę, że na razie z ekstraligowym seniorem nie ma szans.
Popatrzmy na Bartosza Zmarzlika. On nawet jako junior pracował i zdobywał punkty jak senior. W Szwecji, w Polsce i w zawodach międzynarodowych. Ten zawodnik był objeżdżony i dlatego łatwiej mu rywalizować na najwyższym poziomie.
W takim razie, co zrobić z naszymi młodzieżowcami?
Nasi juniorzy muszą dostać prawdziwą szansę od klubu. W czasach Unibaksu została stworzona akademia żużlowa w Toruniu. Było dużo zawodników, ale na razie zostało z tej akademii tylko dwóch żużlowców.
Jedynym młodzieżowcem z Torunia, który jeździł w Unibaksie i teraz jest, nazwijmy to, pełnoprawnym seniorem jest Paweł Przedpełski. On dostał teraz dziką kartę na Grand Prix. Czy Pana zdaniem poradzi sobie w stawce najlepszych zawodników na świecie?
Pamiętam, że namawiałem go dwa lata, żeby usiadł na motocykl żużlowy. Miał swoje wizje i teraz pewnie żałuje. Wcześniej zaczął jego brat. Paweł mu pomagał, ale nie chciał zaczynać. Dopiero w zimę pojechaliśmy na tor na lodzie i spróbował. Załapał od razu o co chodzi. Jednak, gdyby wsiadł dwa lata wcześniej, to byłby w innym miejscu.
Ale wróćmy do Grand Prix. Poradzi sobie?
Będzie ciężko. Bardzo ważny będzie moment startowy. Jak wyjedzie ze startu, to powalczy. Pamiętajmy, że on w tym sezonie praktycznie nie jeździł. Cały czas dokuczały mu kontuzje. Teraz na treningach to nie jest to samo. Życzę mu wszystkiego najlepszego, bo to jest fajny chłopak i wie czego chce, ale sporo zaszkodziły mu kontuzje. Teraz wszystko siedzi w jego głowie. Jeśli głowa mu pozwoli, to będzie walczył. Nie może się zniechęcić, bo nie zrobi kolejnego kroku w przód.
W siłowni Champion rozmawiał Filip Sobczak.
Drugą cześć rozmowy z Janem Ząbikiem o toruńskiej młodzieży opublikujemy w przyszłym tygodniu.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!