
Mirosław Kowalik był w Toruniu nieco zapomniany. Nagle, po pierwszym meczu barażowym, znalazł się na ustach wszystkich. Razem z Wybrzeżem Gdańsk zdobył 43 punkty na Motoarenie i jest jedną nogą w PGE Ekstralidze. Jak przygotowuje się do rewanżowego spotkania barażowego i czy będzie czuł się winny spadku Get Well?
Oto Toruń: Czy to zemsta po latach?
Mirosław Kowalik: Nie! Jaka zemsta? Staram się wykonywać to co do mnie należy. Proszę nie mieszać żadnych podtekstów.
Tak, tylko trochę tak jest, że Twoje talenty nie były docenione w Toruniu. Okazało się, że podczas tego meczu pokazałeś swoje umiejętności.
Nabieram doświadczenia z każdym meczem i z każdym sezonem. Staram się traktować tę pracę profesjonalnie. Mam fajną drużynę i myślę, że stać nas na awans do Ekstraligi.
Jednak pewnie bardzo chciałeś tutaj wygrać.
Bardzo chcę wygrywać wszystkie mecze. Nie podpalałem się na ten konkretny. Proszę mi uwierzyć, że nie miało to dla mnie znaczenia.
Znałeś Motoarenę i wiedziałeś więcej o tym torze?
Nie miało to wielkiego znaczenia. Jednak oczywiście moje sugestie i podpowiedzi udało się wdrożyć. Chociaż w jednym momencie Thomsen pojechał inaczej niż mu mówiłem i stracił punkt. Moja znajomość Motoareny miała znaczenie, ale jednak dzisiaj wszyscy są profesjonalistami i wiedzą, jak jechać na poszczególnym torze.
Jednak Gomólski pokazał, że zna świetnie ten tor.
To miało największe znaczenie. Nie chciał nawet próby toru. W ogóle nie byliśmy zaskoczeni nawierzchnią. Pasował nam przyczepny tor.
Nie ucieknę od tematu zemsty. Pojawiają się komentarze, że najbardziej zmotywowanymi osobami na tym meczu byłeś Ty i Kacper Gomólski. Pewnie z wielu powodów.
Nie. W klubie już nie ma ludzi, z którymi miałem na pieńku. Naprawdę traktowaliśmy ten mecz jak każde inne zawody. Nawet nie rozmawialiśmy w stylu - Musimy im tu włożyć, bo to Toruń! Jechaliśmy normalnie.
Patrzę na punkty z niedzielnego meczu i widzę, że w tej chwili Get Wellowi brakuje dobrze punktującego juniora. Nawet takiego Kossakowskiego.
Wychodzi na to, że brakuje. Jednak Igor Kopeć-Sobczyński, Marcin Kościelski i Daniel Kaczmarek to świetni juniorzy. Spotykaliśmy się bardzo często na zawodach juniorskich i oni radzili sobie bardzo dobrze. Nie wiem w czym leży u nich problem w zawodach ligowych. Może potrzebują psychologa? Na pewno nie powiem, że to słabi juniorzy.
Zajmowałeś się juniorami przez lata. Toruń zawsze słynął z dobrej młodzieży. A teraz gdzie się podziała?
Rzeczywiście po moim odejściu z Torunia straciliśmy kilku zawodników. Np. Krzyżanowski, to był talent na miarę Pawła Przedpełskiego. Jednak to czasy, które nie wrócą. Wydaje mi się, że Get Well, powtórzę jeszcze raz to samo, nie ma słabych juniorów. Igor ma wielkie możliwości. Dałbym więcej szans Kościelskiemu. Oni będą jeździć i Toruń będzie z nich zadowolony.
W takim razie co byś poradził?
Musiałbym pracować z nimi codziennie. Nie mam prostej recepty. Mam zupełnie inne podejście i inny punkt widzenia. Oni naprawdę wypalą!
Ok. Wróćmy do baraży. Sytuacja Torunia jest trudna, ale Wasza też nie jest najlepsza. Jeśli uda się wygrać, to będziecie musieli sporo zainwestować. Czy władze Twojego klubu są gotowe?
Prezes Zdunek mówi, że bardzo mocno chcemy awansować. Taki był plan od samego początku sezonu. Paradoksalnie może okazać się, że jeśli awansujemy do Ekstraligi, to będzie dla nas mniejszy problem finansowy niż pozostanie w I lidze. Nie ma wielkiego parcia i nikt nie wywiera wielkiej presji. Po prostu możemy, bo taki jest plan sportowy i tego się trzymamy.
A jaki jest teraz plan? Tylko cztery punkty starty. Plus Wasz tor, który będzie na pewno atutem.
To nasz atut pod warunkiem, że będziemy z przodu. Tor w Gdańsku jest dziwny. Kiedyś zaproponowałem, żebyśmy przerobili ten tor, ale ktoś powiedział, że nie możemy, bo to nasz atut. Na pewno jest tam dziwna geometria i nawierzchnia. Dlatego nie jestem takim optymistą. Toruń pokazał, że w Gdańsku potrafi wygrać.
Czyli jest nadzieja, ale bez optymizmu.
Tak. Nie chcę nikogo lekceważyć. Przegraliśmy na własnym torze z Krakowem.
Toruń miał pewnie luźne podejście. Po pierwszych dwóch-trzech biegach niektórzy na Facebook'u ogłosili zwycięstwo. Teraz wszyscy zastanawiają się, kto jest bliżej Ekstraligi? Jacek Frątczak powiedział, że nie zgadza się z Tobą.
Nie powiedziałem, że jesteśmy bliżej. Może troszeczkę złego słowa użyłem.
Tak myślałem, że będziesz chciał powiedzieć twardo i ostro. Przecież nigdy dyplomatą nie byłeś...
Zgadza się. Bywało, że moja dyplomacja zawodziła.
W takim razie czegoś najbardziej obawiasz się podczas meczu z Toruniem. Co Ci chodzi po głowie i co będziesz mówić chłopakom?
Nie będziemy się napinać. Będziemy robić wszystko to samo. Mamy swoje modele. Składu nie mogę za bardzo zmienić. Pewnie pozostanie to samo, ale może coś pozmieniam z parami. Będziemy starać się wykorzystać atut własnego toru.
Wierzysz w wygraną?
Oczywiście. Jeśli udało nam się zrobić 43 punkty w Toruniu, to jestem przekonany, że stać nas na zwycięstwo.
Tak sobie myślę, że po tym meczu w Toruniu jest wiele pozytywnych komentarzy na Twój temat, ale jeśli zrzucisz Get Well do I ligi, to posypią się gromy... Klub oczywiście oberwie, ale Kowalik może być tym drugim.
Myślę, że osoby, która będzie odpowiedzialna za spadek, trzeba poszukać gdzie indziej. Nie będę ujawniać adresu.
Rdzenny torunianin?
Tak.
Ok. To wróćmy do Gdańska. Mówiłeś, że fajnie pracuje Ci się w Wybrzeżu. Jak wygląda tam organizacja i inne szczegóły?
Nie wiem, czy w Gdańsku jest lepiej niż w Toruniu. Na pewno trzeba będzie wiele rzeczy poprawić, bo Ekstraliga tego wymaga. Jednak na razie jesteśmy w I lidze i ta organizacja się sprawdza. Wszystko jest robione w porządku. Były plotki, że klub nie płaci na czas. Każdy zespół ma lekkie przesunięcia. To jest nic nowego. Gdyby zawodnicy nie mieli wypłaconych pieniędzy, to by nie jeździli. Czuję się w Gdańsku bardzo dobrze, bo mam wielką swobodę. Nikt nie próbuje mi wcisnąć swojego składu.
Podczas meczu prezes Zdunek nie dzwoni?
Nie. W Toruniu stał przy mnie i nie odezwał się słowem.
Czytałem prasę w Gdańsku i dziennikarze widzą spory optymizm. To jest ten moment?
Bardzo chcemy, ale jeśli nie wejdziemy, to nie będzie wielkiego trzęsienia ziemi. Naprawdę to nie będzie tragedia. Jesteśmy blisko.
W Toruniu to będzie tragedia.
Spokojnie to tylko sport. Nie da się wiecznie wygrywać.
Nikt się nie spodziewał, że będziemy walczyć w barażach. Co zawiodło i dlaczego jesteśmy teraz w takim miejscu?
W Toruniu od kilku lat dzieją się dziwne rzeczy. Wiele rzeczy zrobiłbym inaczej. Może dlatego tutaj nie pracuję? Bo miałem zupełnie inne zdanie?
Poza tym wszystko dobrze?
Tak. Poza kasą wszystko się zgadza (śmiech).
W siłowni Champion rozmawiał Tomasz Kaczyński.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Kowalik ma rację każdy to widzi że klub jest źle prowadzony od lat .
Błędne decyzje w Toruniu od lat przypominają mi domino: jedna goni drugą. Szkoda, że przez dziwne animozje i źle pojętą ambicję odchodzą tacy fachowcy jak Kowalik: ludzie z pomysłami, energią i zapałem do pracy. Myślę, że toruński klub pluje sobie w brodę. Kiedy się skończy to machanie szabelką i bezsensowne przedkładanie osobistych przekonań nad dobro klubu? Skutki tej polityki są opłakane - to już nie jest spadek z podium, tylko walka tonącego o utrzymanie się na powierzchni. Jak sp****olić coś co dobrze działa? Władze toruńskiego klubu chętnie podzielą się tą wiedzą. Szkoda gadać...
Dokładnie. A teraz znaleźli winnego - to Kowalik! Na stos z nim! Hahaha, brak słów. Powodzenia Mirek!