
Prowokują, inspirują, wzbudzają uśmiech i kontrowersje. Artyści skupieni wokół Galerii Rusz nie tworzą na płótnie czy w kamieniu, ale na bilbordach, które od niedawna podziwiać mogą także mieszkańcy największych polskich miast. Nie boją się skrajnych opinii, a pytani o własne miasto są zgodni: Toruń to świetne miejsce do życia. O specyfice Galerii Rusz opowiedzieli nam jej założyciele – Joanna Górska i Rafał Góralski.
To dzięki Wam do puli utartych skojarzeń z Toruniem dołączyła sztuka – jak powstała Galeria Rusz i na czym skupia się Wasza działalność?
JG: Galeria Rusz powstała w 1999, dzięki pomocy firmy AMS SA, która udostępniła nam bezpłatnie nośnik bilbordowy przy Szosie Chełmińskiej w Toruniu. Zajmujemy się tworzeniem i pokazywaniem sztuki w przestrzeni miasta. Na początku mieliśmy jeden bilbord, aktualnie mamy 2 stałe bilbordy w Toruniu i 5 zmieniających się bilbordów w Warszawie.
Uznajecie Toruń za jedno z najlepszych miast do uprawiania pracy twórczej – co wyróżnia go pod tym względem?
JG: Toruń to miejsce bardzo mocno nasycone kulturą, która nawarstwiała się tutaj przez wieki. I to nawarstwienie jest bardzo istotne dla tworzenia. Jest tu bardzo dużo oryginalnej architektury i sztuki, która inspiruje. Nie bez przyczyny Toruń jest nazywany „Krakowem Północy”. W Polsce jest to rzadkość, ze względu na skomplikowaną historię - począwszy od potopu szwedzkiego przez wojny światowe, ta substancja kulturowa została w bardzo dużym stopniu zniszczona.
RG: Dla twórczości to nasycenie kulturą i sztuką jest bardzo ważne, ale to nie wystarczy - potrzebna jest jeszcze przerwa. Proces tworzenia interesująco opisał Rollo May w swojej książce „Odwaga tworzenia”. Według niego artysta musi swoją świadomość nasycić „materiałem” do tworzenia i z tym „materiałem” się zmagać. Ale to nie wystarczy, w pewnym momencie musi zrobić sobie przerwę i dać możliwość działania nieświadomości. Ta przerwa ma pomóc w znalezieniu twórczych rozwiązań. Pod tym względem Toruń jest super, bo jest otoczony przez pola i lasy i w każdym momencie można sobie zrobić tę przerwę. Mieszkamy bardzo blisko centrum, a w 15 minut jesteśmy w stanie dojechać rowerem do lasu. Natura ma bardzo duże znaczenie dla twórczości, pomaga znaleźć wytchnienie i wtedy łatwiej pojawiają się pomysły. Nie bez przyczyny wielu znanych artystów miało dacze, domy letnie, ogrody. Potrzebowali miejsca, żeby się wyciszyć i znaleźć twórcze rozwiązania.
Prace Galerii Rusz nie pozostają obojętne wobec rzeczywistości i często mocnym głosem ją komentują, nabierając charakteru publicystycznego. Decydując się na takie działania nie sposób uciec od kontrowersji – z jakimi opiniami spotyka się Wasza twórczość i jak na nie reagujecie?
JG: Generalnie nasza twórczość spotyka się z bardzo szerokim, pozytywnym odzewem. Nasze prace są bardzo różne - część z nich jest zanurzona w psychologii, część komentuje aktualne lub historyczne wydarzenia. Budujemy prace, które można czytać na wielu poziomach, różne osoby różnie je odbierają i różnie interpretują. Forma prac jest otwarta i odbiorca dopowiada je sobie sam. Przeważnie jest tak, że z kontrowersyjnymi pracami mają problem jakieś pojedyncze osoby, ale w dobie internetu mają wiele możliwości, żeby swoje opinie prezentować szerszemu gronu. Reagujemy na to ze zrozumieniem, bo wiemy jak działa internet. Generalnie nasza twórczość jest pozytywnie odbierana, wzbudza refleksję u odbiorcy, pobudza ludzi do myślenia. W dużej części prac zawarty jest humor i ironia, a odbiorcy żywo na to reagują, co nas cieszy.
Która z akcji/inicjatyw wywołała największy odzew?
RG: Było kilka takich prac, które odbiły się szerokim echem i wzbudzały żywe emocje. W przypadku jednej z nich wzburzenie o mało co nie zaprowadziło nas do sądu. Jest to praca, którą zrobiliśmy kilka lat temu i wykorzystaliśmy w niej cytat Adolfa Hitlera „Jakie to szczęście dla rządzących, że ludzie nie myślą” i podpisaliśmy na dole ‘Adolf Hitler’. Oskarżono nas o szerzenie faszyzmu, prowadzone było śledztwo w tej sprawie. Prokuratura jednak nie dopatrzyła się znamion propagowania faszyzmu, czyli właściwie zrozumiała nasze artystyczne intencje. Kolejną pracą, która wzbudza od kilku lat żywe zainteresowanie i kontrowersje oraz jest publikowana w pracach naukowych i książkach jest bilbord „Obozy”, na którym widnieje napis: Obozy letnie, zimowe, koncentracyjne.
Chyba najbardziej rozpoznawalną z prac Galerii prezentowanych na ulicach jest bilbord Harmonia Dobroć Wolność Piękno – jak powstał?
JG: Ta praca faktycznie jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych, tym bardziej, że sam akronim HWDP można w Toruniu często zobaczyć na murach i starych budynkach, pisany głównie przez samo H. Ta praca wynika z naszego zainteresowania wizualnością i ikonografią miasta. Nasze rozwinięcie tego akronimu jest zaskakujące i to właśnie wzbudza zainteresowanie i emocje. Chodziło nam w tej pracy o to, żeby zmienić kąt widzenia i zobaczyć coś nowego w tym, co oczywiste i dobrze znane i chyba się to udało.
Polacy poznali Was bliżej za sprawą kampanii outdoorowej, która w przewrotny sposób promuje miasto, odwołując się do motywu szczęścia. Czy wspomniana promocja miasta była celem głównym, czy raczej efektem ubocznym tej akcji?
RG: Zależało nam na tym, by pokazać prace we Wrocławiu, bo jest on w tym roku Europejską Stolicą Kultury. Chcieliśmy, by toruńska sztuka tam zaistniała, bo Toruń również ubiegał się o ten tytuł. Bardzo pomógł nam w tym Wydział Promocji Urzędu Miasta. Nasza współpraca zaowocowała dużym pokazem na bilbordach i citylightach. Prezentacja prac i promocja odbywa się niejako równolegle - pokazujemy nasze prace i równocześnie te prace promują Toruń. Jest to dla nas naturalne, bo to, co robimy ma bardzo mocny kontekst toruński - robimy prace uniwersalne, ale jesteśmy bardzo mocno kojarzeni z Toruniem. Od kilku lat pokazujemy prace w Warszawie i zawsze pojawia się komentarz w rodzaju: „To Galeria Rusz z Torunia”.
Czy dostrzegacie wzmożone zainteresowanie Galerią Rusz po kampanii, wpłynęła na Waszą codzienność?
JG: Jeśli chodzi o wzmożone zainteresowanie, to faktycznie dociera do nas dużo więcej głosów i o dużo większym nasileniu. Z jednej strony ludzie z całej Polski piszą nam, że widzieli nasze prace w różnych miejscach, mówią nam: „Jesteście wszędzie, w całej Polsce”, a równocześnie Torunianie, którzy obecnie na przykład mieszkają we Wrocławiu są super zadowoleni, że mogą zobaczyć prace Galerii Rusz z ich rodzinnego Torunia.
Z nieco innej beczki, chciałabym poznać kilka Waszych opinii związanych z miastem. Jakie miejsca w Toruniu są szczególnie warte odwiedzenia?
RG: Najważniejszym miejscem jest Starówka. Jeśli ma się trochę więcej czasu, warto po prostu powłóczyć się po niej i zboczyć z tych bardzo turystycznych szlaków. Zwykle ogląda się pomnik i Dom Kopernika, i oczywiście Stary Rynek. Ale warto wygospodarować trochę czasu i zahaczyć o Rynek Nowego Miasta, który ma mniej turystyczny, a bardziej małomiasteczkowy charakter. Tam jest na przykład kościół Św. Jakuba, na pewno wart obejrzenia. Jeśli ktoś ma więcej czasu, może udać się poza Starówkę i zobaczyć dwa piękne przedmieścia, przyklejone do Starego Miasta, czyli Wilhelmstadt i Bydgoskie Przedmieście. Są tam super fajne szachulcowe wille z XIX wieku i w ogóle jest sporo ciekawych secesyjnych kamienic. Można również pójść do jednego z najstarszych w Polsce parków publicznych, który jest właśnie na Bydgoskim Przedmieściu. W jeden dzień nie da się wszystkiego obejrzeć, trzeba przyjechać tu na dłużej.
A gdzie warto pójść, żeby zachwycić się kulinarnie?
JG: Na pewno warto udać się na Wolny Jarmark Toruński, odbywający się co dwa tygodnie w Ruinach Zamku Krzyżackiego. Można tam dostać bardzo ciekawe produkty: lokalne sery, miody i domowe przetwory.
Bez jakiego miejsca Toruń nie byłby „sobą”?
RG: Bez Starówki, jako całości, trudno z niej coś tak naprawdę wydzielić. Toruń bez Starówki nie byłby Toruniem, nie ujmując innym częściom miasta, gdzie też są ciekawe rzeczy, to jednak bez Starówki Toruń nie byłby sobą.
O tożsamości Torunia decydują też jego symbole, czyli Piernik i Kopernik. Czy to dobrze, że to one dominują w strategii promocyjnej miasta, czy ten obraz powinien być bardziej złożony?
JG: „Piernik i Kopernik” to sztandarowe przykłady skojarzeń związanych z Toruniem, które zresztą wywodzą się z badań nad ruchem turystycznym. Razem z wpisem na listę UNESCO powinny być dalej wykorzystywane, tym bardziej, że są to skojarzenia bardzo sugestywne i pozytywne. Kopernik faktycznie jest mocno eksploatowany, trudno przed nim uciec. Chociażby z tego powodu, że w Toruniu „wszystko” jest nazywane Kopernikiem.
Rozmawiając z artystami przyjeżdzającymi do Torunia na Festiwal Art Moves, czy z dziennikarzami z mediów ogólnopolskich śmiejemy się, że Kopernik to takie uniwersalne logo. Wszystko nazywa się u nas „Kopernik” - od korporacji taksówkowej, poprzez hotele, szkoły, po nasz uniwersytet. Niemniej jednak na pewno jest tak, że miasto i to, co się tu dzieje, jest dużo bardziej różnorodne i złożone.
RG: To, co zrobiliśmy we Wrocławiu jest mocno niestandardowe, bo zależało nam na pokazaniu Torunia od innej strony, od tej bardziej współczesnej. Pierniki i Kopernika odziedziczyliśmy do przodkach, warto teraz dodać coś od siebie. Naszym zdaniem sztuka powinna być tą wartością i znakiem rozpoznawczym współczesnego Torunia.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie