
Białorusin Mikita Semianenka po raz kolejny przegrał z autorytarnym reżimem w swoim kraju.
Mikita Semianenka to Białorusin, który jest studentem Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Ponadto jest stypendystą specjalnego programu „Kalinowskiego” dla studentów z Białorusi, dzięki któremu ma pieniądze, żeby utrzymać się w naszym mieście.
Mikita studiuje na Wydziale Politologii i Studiów Międzynarodowych przy ulicy Batorego. Nic więc dziwnego, że interesuje się sprawami społeczno-politycznymi. Na UMK kandydował między innymi do samorządu wydziału. Jednak była to tylko zabawa.
Prawdziwy polityczny bój Semianenka toczy w swoim kraju. Student UMK jest członkiem ruchu „Za Wolność”, który jest w opozycji do reżimu autorytarnego Aleksandra Łukaszenki. Kilka miesięcy temu 22-latek zdecydował, że będzie startować do rady lokalnej w Mińsku, z którego pochodzi.
- Chciałem startować już w 2014 roku, ale nie zostałem zarejestrowany - mówi nam Semianenka. W dodatku wyrzucili mnie za to z państwowej uczelni. Na szczęście udało mi się zdobyć stypendium Kalinowskiego, dzięki któremu mogę zdobyć wykształcenie w Toruniu.
Semianenka chwali się nam, że przygotował świetną kampanię wyborczą. Razem z kolegami wydrukował tysiące plakatów, kalendarzy i ulotek agitacyjnych. Codziennie chodził po mieszkaniach wyborców z jego okręgu i przekonywał do swojej osoby.
Jednak na Białorusi przekonanie mieszkańców to oczywiście nie wszystko. Mikita opowiada nam o trudnościach w kandydowaniu na Białorusi. Żali się między innymi na represje przeciwko kandydatom opozycyjnym, incydenty wyborcze, wykorzystywanie zasobów administracyjnych przez kandydatów Łukaszenki, fałszowanie frekwencji wyborczej czy w końcu samych głosów.
- Przez lata nic się nie zmienia - tłumaczy Siemianenka. Teraz też wiedzieliśmy, że tak będzie. Jednak razem z moimi kolegami postanowiliśmy przygotować się zdecydowanie lepiej niż w poprzednich latach.
Młodzi Białorusini znaleźli aż 25 zaprzyjaźnionych obserwatorów, którzy mieli sprawdzać, czy w dniu wyborów wszystko odbywa się zgodnie z demokratycznymi regułami. Ponadto Mikita i jego koledzy wykorzystywali oczywiście nowoczesne technologie - za pomocą telefonów robili zdjęcia i nagrywali filmiki wideo.
- Szybko okazało się, że komisje wyborcze zakazały obserwatorom robić zdjęcia w lokalach. Dlatego mogliśmy jedynie robić zdjęcia ludziom, którzy wchodzą do lokali wyborczych - tłumaczy Mikita.
Semianenka oraz jego koledzy zauważyli, że niektórzy wyborcy głosują po kilka razy w kilku różnych lokalach wyborczych.
- Wiedziałem, że mamy dziwne wybory, ale czekałem na fakty - mówi student UMK.
Po zakończeniu głosowania Mikita i jego koledzy zaprosili dziennikarzy „Radio Wolność” na liczenie głosów. Semianenka jako kandydat też mógł uczestniczyć w liczeniu. Jednak po czterech minutach został wydalony, bo zrobił sobie „selfie” w lokalu wyborczym. Natomiast redaktorzy mogli obserwować liczenie głosów z odległości 6 metrów.
- Na koniec powiedziałem im tylko, że za fałszowanie głosowania członkowie komisji trafią do więzienia - wspomina Mikita.
Wybory dobiegły końca. Żaden kandydat opozycji nie trafił do Rady Miasta. Frekwencja wyniosła 77,23 % mimo, że wybory nie cieszyły się dużym zainteresowaniem w Mińsku.
- Zrobię wszystko, żeby uczynić Białoruś krajem demokratycznym i ukarać złodziejów, którzy kradną przyszłość tego kraju - deklaruje Semianenka.
(Filip Sobczak)
(zdjęcia zostały przesłane nam przez Mikitę Semianenkę)
Chcesz być na bieżąco z informacjami z Torunia i okolic? Polub nas na Facebooku
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie