
Dwa uszkodzone auta i zniszczony sygnalizator - to efekt porannego wypadku w Toruniu. Całe szczęście, że nikomu nic się nie stało.
Do poważnie wyglądającego zdarzenia drogowego doszło dziś nad ranem (czwartek, 24 sierpnia, ok. godz. 7:00) na skrzyżowaniu ulic Kościuszki i Batorego w Toruniu.
W tym wypadku uczestniczyły dwa samochody osobowe. Jedno auto wjechało w sygnalizację świetlną znajdującą się na przystanku tramwajowym, drugie natomiast jazdę zakończyło na pobliskim chodniku. Mimo sporych zniszczeń, nikomu nic groźnego się nie stało.
A jak do tego doszło? Toruńska policja podała wstępne przyczyny tego zdarzenia.
- 41-latka, która siedziała za kółkiem Mercedesa nie ustąpiła pierwszeństwa przejazdu 63-latkowi z BMW - powiedziała mł. asp. Dominika Bocian z Komendy Miejskiej Policji w Toruniu.
Kobieta, czyli sprawca tego zdarzenia została ukarana mandatem w wysokości 1 500 złotych. Jak wynika z policyjnych statystyk, wymuszanie pierwszeństwa przejazdu, to częste przewinienie popełniane przez kierowców, przez które dochodzi do drogowych zdarzeń.
*
Jeśli byłeś świadkiem jakiegoś zdarzenia, masz problem i chcesz go nagłośnić, czy po prostu masz do nas jakieś pytanie - napisz na naszego e-maila: redakcja@ototorun.pl
Autor: AM
Chcesz być na bieżąco z informacjami z Torunia i okolic? Obserwuj nas na Facebooku oraz Instagramie.
Przeczytałeś właśnie artykuł na stronie www.ototorun.pl. To portal internetowy, który codziennie odwiedza kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców Torunia i regionu. To doskonała witryna do wypromowania swojej marki czy firmy. Zaufało nam już wiele prestiżowych firm z naszego miasta. Jesteś zainteresowany reklamą? Napisz na e-mail: t.kaczynski@ototorun.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Kobieta powinna obiad szykować, a nie samochód prowadzić.
Co za dznanisko kobiecisko ...
To w pierwszej kolejności poznać biografię S. Wyszyńskiego, np. autorstwa E.K. Czaczkowskiej i wyznawaną przez Prymasa "polską drogę marksizmu", tj. socjalizmu nieateistycznego. Następnie zrozumieć, że w poł. lat 60 XX w. obserwując narastającą biedę społeczeństwa Prymas nie odrzucił publicznie swoich poglądów, ale przestał je wyrażać, zamilkł. Pytanie, czy zrozumiał swój błąd, czy nadal wierzył w "polską drogę marksizmu", ale nie chciał już o niej mówić, aby nie zrażać do siebie społeczeństwa zdesperowanego nieprawidłowym zarządem PRL i uważając, że przy takich ludziach nie ma szansy na "dobry" socjalizm. Gdyby uwierzyć w to drugie, pozostawałoby żyć w poczuciu istnienia lepszych ludzi, całego środowiska, zdolnego lepiej zarządzać PRL - nieateistycznie, z mniejszą opresyjnością, cenzurą i - co najważniejsze - mniejszą lub żadną zależnością od ZSRR (może w stylu Jugosławii). Będąc członkiem takiego środowiska przez dziesięciolecia żyło się z kompleksem PRL, tego że nie jest się u steru władzy, nie decyduje o losach kraju, ale też nie czerpie się korzyści władzy, nie dostępuje zaszczytów, wiedzie się żywot szarego obywatela, co na dłuższą metę - gdy wyznaje się "polską drogę marksizmu" i wierzy w swoje możliwości - jest poniżające. Poniżające i uzasadniające szczególne roszczenia: o uznanie, o autorytet, o publiczne, oficjalne oddanie honoru i uszanowanie przez państwo polskie. "Resortowe dzieci" - tak, ale nasze, wychowywane w duchu chrześcijaństwa, ministranci, prymusi kółek katechetycznych, wielbiciele JP2 i polskiej niezawisłości: niezawisłości od umniejszania znaczenia władzy w rękach zacnych elit, czy to przez wpływ ZSRR czy też wskutek zależności od UE. Zrozumieć PiS to zrozumieć ten KOMPLEKS PRL - zapoznanych autorytetów