
Dzisiaj Agnieszka jest 22-latką, która studiuje i jednocześnie pracuje. Jest prawie zwyczajną dziewczyną, z wyjątkiem depresji, którą zdiagnozowano u niej już w wieku gimnazjalnym. Pod koniec 2020 roku osoba bliska sercu Agnieszki tragicznie umarła. Pogorszył się przez to jej stan psychiczny, co doprowadziło do jej próby samobójczej w styczniu 2021 roku. 20 stycznia 2021 roku została umieszczona w szpitalu psychiatrycznym przy ulicy Mickiewicza w Toruniu.
Od roku 2016 ilość prób samobójczych rośnie. Od 2017 roku niezmiennie jest to powyżej 11 tys. osób. Co roku liczba udanych samobójstw oscyluje w okolicy 5 tys. (statystyki policji).
Upraszczając, 5 tys. osób co roku ginie odbierając sobie życie. To więcej niż w wypadkach samochodowych. W 2022 roku na polskich drogach zostało zabitych dokładnie 1 883 osoby. A do zapobiegania drogowym wypadkom powstały ostrzegające reklamy i zajęcia edukacyjne w szkołach.
Ludzie unikają tematu szpitali psychiatrycznych jak prawdziwego ognia. Ostatnio nawet usłyszałam słowo „wariatkowo”, o którym myślałam, że już dawno wyszło z użycia. Szpital psychiatryczny jest dla ludzi chorych. Społeczeństwo widzi jednak różnicę między zdrowiem psychicznym i fizycznym. Z jakiegoś powodu to psychika została przez większość naznaczona.
A to właśnie do szpitala psychiatrycznego trafiła Agnieszka. Po krótkiej obserwacji w zwykłym szpitalu, została przewieziona na ulicę Mickiewicza, żeby porozmawiać z jednym z psychiatrów.
Jak się okazuje, czasem nawet osoby z zaburzeniami psychicznymi potrafią myśleć o sobie stereotypowo. Agnieszka wspomina swoje przerażenie, gdy usłyszała, że zostanie zamknięta w szpitalu.
- Psychiatra usiadł naprzeciwko mnie, założył swoje okulary i przyjrzał mi się znudzony. Od razu wiedziałam, że się nie polubimy. I że zostanę w szpitalu na dłużej.
Większość deklaracji przekazanych Agnieszce do wypełnienia dotyczyły wirusa Covid-19 i ewentualnego wcześniejszego zarażenia nim. Oprócz tego dostała informację o zakazie odwiedzin kogokolwiek z zewnątrz oraz cofnięciu przepustek, również przez dużą ilość zakażeń wspomnianym wirusem.
- Oprócz tego musiałam wyrazić zgodę na dobrowolne poddanie się hospitalizacji. Zapytałam wtedy, nie chcąc zostawać w psychiatryku, co by było, gdybym tego nie podpisała. Powiedział, że wtedy zajmie się mną sąd. I tak zostanę, ale pobyt będzie trwał dłużej, bo na wszystko potrzebna będzie zgoda kuratora. Podpisałam więc tę zgodę.
Agnieszka została umieszczona w izolatce, z której nie mogła wychodzić aż do otrzymania negatywnego wyniku na Covid-19. Zanoszono jej leki i posiłki specjalnie do pokoju. Wyjątkiem była toaleta.
- Wyszłam do toalety po wieczornych lekach. Weszłam do niej, choć teoretycznie nie powinnam. Znaczy miałam pozwolenie, ale pielęgniarki nie powinny mi go dawać. Nie było jednak innej toalety, nie było toalety dla pacjentów na izolacji.
Łazienka była zaskakująco duża, mieszcząca się w trzech pomieszczeniach oddzielonych od siebie drzwiami z wyłamanymi zamkami.
- Gdy zobaczyłam inne pacjentki, poczułam strach, przerażenie. Widziałam je pierwszy raz, to były jedne z pierwszych osób, z którymi miałam kontakt po mojej pełnej nadziei próbie samobójczej.
Jedna z dziewczyn, niska, drobna brunetka z rozmazanymi kreskami na powiekach spojrzała na nią i uśmiechnęła się nieprzytomnie. Stała przed lustrem ze szczoteczką i pastą do zębów, próbując wycisnąć niebieską pastę.
Słowa powitania i nieobecny, zamglony wzrok dziewczyny, która zauważyła ją jako pierwsza.
- To drugie bardziej wyryło się w mojej pamięci - przyznaje Agnieszka. – Mówiły jednak, że nie jest tak źle jak mogłoby się wydawać. Że można zawierać tutaj przyjaźnie. Aż w końcu ta najbardziej przyćpana dziewczyna zapytała mnie, dlaczego się tam znalazłam. Opowiedziałam jej pokrótce o samobójczej śmierci mojego chłopaka, a ona odwdzięczyła się tym samym. Powiedziała mi o przedawkowaniu swojego narzeczonego. Wypowiedziała też jedno zdanie, którego jeszcze długo nie zapomnę: >>Ale wiesz, czuję, jakby on tutaj był, jakby był przy mnie, a każde nawiązanie nowej, głębszej znajomości było zdradą. Jakbym nie mogła związać się z nikim innym.<< Nawet jej wtedy współczułam. To była tylko dwudziestoletnia dziewczyna, naćpana lekami, pływająca we własnym ciele, umyśle oraz słowach, które wypowiadała.
- Poznasz Martę – ciągnęła Julia. – Marta jest super. Polubimy się.
Jej rozwijający się wywód przerwała pielęgniarka, która weszła do łazienki zaniepokojona nieobecnością Agnieszki. I stała pod drzwiami toalety, czekając na jej wyjście, żeby móc odprowadzić ją z powrotem do izolatki.
- Nieszczęsna nazwa, ta izolatka. Jakbym w trosce o moje życie i zdrowie, albo w trosce o życie i zdrowie innych pacjentek, musiała zostać od nich odizolowana. Jakbym była niebezpieczna, agresywna.
22 stycznia została zabrana z izolatki i przeniesiona do pokoju nr 2. Już na wejściu zdziwiła ją znajoma twarz. Jedna z pacjentek okazała się być znajomą z gimnazjum. Przed laty była nieśmiała, zawsze jakby smutna.
- Już mi lepiej – mówiła stara znajoma na codziennym obchodzie.
Była w tej samej sali też lekko starsza, głośna kobieta, której śmiech Agnieszka usłyszała już podczas pierwszego dnia, siedząc w izolatce. Beata nazywana przez znajome Wiedźmą ze względu na jej zainteresowanie ziołolecznictwem, była również bardzo radosna. Jej donośny, wspomniany już wcześniej śmiech, można było usłyszeć nawet w zamkniętej palarni, w której często bywała paląc zielone, od 9 miesięcy zdelegalizowane Winstony.
Wiedźma miała wtedy 53 lata i chorowała na chorobę afektywną dwubiegunową [ChAD]. To zaburzenie psychiczne charakteryzuje się dwoma stanami: fazą depresyjną i fazą maniakalną. Podczas tej ostatniej spada poziom koncentracji, następuje zmniejszenie autokrytycyzmu i działań przez nas podejmowanych oraz zwiększa się energia. ChAD jest chorobą nieuleczalną, na całe życie. Jednak biorąc lit można żyć w miarę normalnie.
- Gdy przyszła Agnieszka, nasza Marta wtedy spała. Od dwóch dni, skurwiel przepisał jej psychojeby, skurwiel znaczy psychiatra [wcześniej wspomniany - dop. aut.]. Bo podłożyła mu nogę na obchodzie – mówi Beata.
Psychojeby, mózgojeby. Wiedźma uwielbiała te słowa, nie bała się wypowiadania ich nawet podczas obchodów, prosto do lekarzy.
- Ostatnie, o czym chciało mi się słuchać, tym bardziej w szpitalu psychiatrycznym, to ćpanie. Sama nigdy nie zostałam wciągnięta w wir uwielbiania narkotyków. Jednak do niedalekiej przeszłości należało zerwanie kontaktów z ludźmi, których mogłabym z czystym sumieniem nazwać "ćpunami" – krzywi się Agnieszka.
A jednak szybko pojawił się temat narkotyków. Mówimy tutaj o stymulantach, jak amfetamina i o opioidach.
Amfetamina jest potocznie zwana śniegiem, futrem lub po prostu fetą. Stymuluje ośrodkowy układ nerwowy. Jej długotrwałe przyjmowanie skutkuje różnymi zagrożeniami, np. myślami samobójczymi, depresją, zanikiem samokontroli albo psychozą.
Popularne pobudzenie i początkowa euforia, jakie uzyskuje się przez zażycie amfetaminy to tylko dwa z jej działań. Osoba pod wpływem staje się bardziej skoncentrowana, odczuwa duży komfort psychiczny – czuje się pewna siebie i nie odczuwa lęku. Zażycie amfetaminypowoduje jednakże dyskomfort fizyczny, czego skutkiem często jest rozdrażnienie i nerwowość, a w końcu nawet agresja.
- Marta mówiła, że futro pomaga jej w ADHD. Lepiej się wtedy skupia. Jednak na ADHD można przyjmować Adderall, który jest lekiem pomocniczym wypisywanym na receptę. Amfetamina występuje w Adderallu w dawkach kilkudziesięciukrotnie niższych niż taka, która wywołałaby euforię. Można to nazwać mikrodawkowaniem. A ona chodziła po szpitalu naćpana. Dobrze, że nie była agresywna, tylko przygrzana, na haju. Często się śmiała. Była bardzo pewna siebie.
Przemycanie amfetaminy do szpitala nie było trudne. Marta dostawała od swojej przyjaciółki paczki z dodatkami - czapki z metkami odzieżowymi, bluzy z ukrytymi kieszeniami, ciastka lub chipsy otwarte i znów zamknięte zgrzewarką do opakowań.
- Ale ćpun wszędzie znajdzie swojego ćpuna.
- Mówiłam jej, żeby przestała. – wspomina Wiedźma. – Że w końcu ktoś ją przyłapie. I tak się stało, chociaż przez prawie 3 tygodnie udawało jej się przypudrować nosek.
Julia zamiast amfetaminy wolała opioidy, tym razem padło na silne opioidowe leki na receptę. Receptę, którą wcześniej zdobyła.
I tak Marta za namową znajomej, z pomocą wspomnianej przyjaciółki, przemyciła do szpitala pod nosem salowej całe 30 tabletek. Marta miała dostać w zamian 50% zdobyczy. Po wyjściu z ośrodka planowała sprzedać je na toruńskim czarnym rynku i zarobić ładną sumkę.
Agnieszka mówi, że: tego dnia Julia chodziła po szpitalu w wyśmienitym humorze. Nienaturalnie często podchodziła do Marty, pytając o której przesyłka z lekami będzie na miejscu. A Marta czekała na spacer, żeby pod niezbyt uważnym okiem salowej móc odebrać od swojej przyjaciółki opakowanie z lekami. Odebrała je przez płot, najpierw na niego wskakując. Salowa niby coś zamruczała pod nosem, ale nic innego nie zrobiła. Właściwie to nawet nie mogła, bo obawiała się konsekwencji. Marta znała swoje prawa. I umiała zrobić potężną awanturę.
Opioidy należą do najbardziej uzależniających substancji znanych człowiekowi. Leki opioidowe, które lekarze przepisują nadal z widoczną niechęcią, niestety też mogą stać się nałogiem.
Działanie połowy tabletki można było pomylić z sennością pomieszaną z lekami Julii. Działanie większej ilości prawie zwaliło ją z nóg. Przysypiała siedząc na parapecie w palarni, pozwalając, by papieros prowadzony jej bezwładną ręką przypalał koc, którym się owinęła.
- Mówiła, że to jest jakby miała na sobie sto ciepłych i mięciutkich kocy. Zapytała mnie, czy chcę jedną tabletkę. Odmówiłam. Powiedziałam, żeby zamiast tego poszła spać. I poszła do swojej sali.
Julia spała nieprzerwanie w swojej sali nr 4 przez dwa dni, zanim alarmowane już wcześniej pielęgniarki wzięły jej sprawę na poważnie.
- Wcześniej Julia przychodziła do nas pogadać albo pochwalić się nowym opowiadaniem, które właśnie napisała i chciała wstawić do internetu na jej ulubioną platformę. Jednak w te dni po prostu spała. Przyszłam do niej trzy razy, żeby chociażby spróbować ją nakarmić. Za każdym razem po jakimś czasie przychodziła pielęgniarka mówiąc, żebym przestała. Według niej >>jeżeli Julia będzie głodna to wstanie i zje<<. Bagatelizowała jej stan. – Agnieszka wzdycha. – Powinnam powiedzieć pielęgniarkom, ale wtedy obarczyłyby mnie całą winą. Bo wiedziałam, co zażyła tego dnia.
Drugiego dnia Julia miała zapaść – zaczęły się drgawki całego ciała. Wtedy pielęgniarki wezwały karetkę, która zawiozła ją do zwykłego szpitala. Tam dano jej odtrutkę – nalokson – i wcześnie rano, około godziny 5, odwieziono ją z powrotem na ulicę Mickiewicza.
Marta energicznie szukała pozostałych opioidów w szafkach Julii. Znalazła 25,5 tabletki. Dwie z nich znalazły pielęgniarki, gdzieś pod łóżkiem. Julia połknęła więc nie jedną, a 2,5 normalnej porcji.
- Chciała się naćpać, nie zaćpać. Ale chciała mieć większy haj. I większy. – krzywi się Agnieszka.
Następnego dnia przeprowadzono testy moczu wszystkim pacjentkom.
- Wiedziały czego szukać. Testy nie wykryły amfetaminy w moczu Marty, lub po prostu to olali. Chociaż pewnie by jej tego nie przepuścili. – dodaje Beata.
Poprosiliśmy rzecznika prasowego Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego, do którego należy placówka przy ul. Mickiewicza dr Janusza Mielcarka o ustosunkowanie się do opisywanych zdarzeń.
- Oddziały Psychiatryczne Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego są oddziałami całodobowymi, ale nie posiadają statusu oddziałów zamkniętych o wzmożonym zabezpieczeniu. Przebywający tam pacjenci mają prawo posiadać rzeczy osobiste, prawo do odwiedzin osób bliskich a także do przepustek ze szpitala i otrzymywania paczek od rodzin. Personel oddziałów pomimo wzmożonej czujności nie ma możliwości zapobiec wszystkim próbom przemycania na oddział substancji zakazanych. Natomiast absolutnie nie jest możliwe, aby posiadanie czy zażywanie substancji zakazanej przez pacjenta było tolerowane przez personel oddziału. Każda sytuacja wniesienia na teren oddziału substancji zakazanych jest traktowana indywidualnie z uwagi na specyfikę Oddziału Psychiatrycznego i różny stan zdrowia pacjentów. Podejmowane działania są nakierowane na rozwiązywanie konkretnej sytuacji chorego, w tym przede wszystkim adekwatne do stanu zdrowia leczenie oraz zapobieganie powtarzaniu się podobnych incydentów w przyszłości - odpowiada nam rzecznik Szpitala Wojewódzkiego w Toruniu.
Lekkie dane statystyczne:
Według statystyk WHO na depresję choruje około 100 milionów ludzi na świecie. Częstość tej choroby ocenia się na 10-15 na 100 osób. W Polsce na depresję choruje 2-4 milionów osób. 15-25% osób chorujących na depresję kończy życie w wyniku próby samobójczej.
WHO szacuje, że na chorobę afektywną dwubiegunową cierpi 40 milionów ludzi. W statystyce przeszkadza brak odpowiedniej diagnozy w wielu przypadkach. Przyczyną śmierci 15-20% chorych na chorobę afektywną dwubiegunową jest samobójstwo.
Z europejskiego raportu narkotykowego za rok 2022 wynika, że 12,4 mln dorosłych w Unii Europejskiej (między 15. a 64. rokiem życia) eksperymentowało w jakimś momencie życia z amfetaminami.
Z europejskiego raportu narkotykowego za rok 2022 wynika, że około 0,4% populacji, czyli około 1 mln europejczyków (w wieku 15–64 lata) zażywało opioidy w ciągu ubiegłego roku.
Autor: Patrycja Mazik
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
"Leki opioidowe, które lekarze przepisują nadal z widoczną niechęcią, niestety też mogą stać się nałogiem" Niestety to już nieaktualne. Opioidy są przepisywane lekką ręką. Sprzyja temu tez znaczna refundacja. Pojawiają się artykuły w fachowych czasopismach że rzekomo Polacy używają ich mało mimo ze gwałtownie rośnie ich sprzedaż. Czy to przypadkiem nie taki sam schemat jak w USA gdzie już teraz wydaje się olbrzymie pieniądze na walkę z powszechnym zażywaniem syntetycznych opioidów a ich ofiary dogorywają na chodnikach.
Co ty pieprzysz?
Pobudka! newsweek.pl/kultura/fentanyl-oxy-kodeina-trwa-cicha-opioidowa-plaga-a-czeka-nas-fala-smierci/73wx0d5 blog.osoz.pl/alarmujace-dane-sprzedaz-opioidow-w-polsce-wzrosla-o-255/
pobudka! ................................... newsweek.pl/kultura/fentanyl-oxy-kodeina-trwa-cicha-opioidowa-plaga-a-czeka-nas-fala-smierci/73wx0d5 ............................. blog.osoz.pl/alarmujace-dane-sprzedaz-opioidow-w-polsce-wzrosla-o-255/
Tańsze od paracetamolu.
tańsze od paracetamolu a ma tez w składzie.
chore tojest przez takie sytuacje szpitale psychoatryczne maja opinie jaka maja
Z tymi psychiatrykami to jak z całą służba zdrowia. Może są wyjątki oby! Kolega trafił z depresja miesiąc był, o 16 wyszedł a o 20 już nie żył. Jak można było wypuścić taką osobę!
tańsze od paracetamolu a ma tez w składzie.