
Przegrzebki z sałatką z awokado i ogórka, puree marchewkowe z imbirem, stek wołowy ze szparagami oraz beza – to dania, którymi uraczyła jurorów podczas finału kulinarnego programu telewizyjnego MasterChef Junior pochodząca z Sosnówca (powiat inowrocławski) zwyciężczyni Jagoda Łaganowska. O miano najlepszego młodego kucharza rywalizowała z Kazimierzem Józefowiczem ze Starego Torunia. Podczas wczorajszego (1 czerwca) spotkania oboje zostali uhonorowani przez marszałka Piotra Całbeckiego tytułem Dziecięcej Twarzy Regionu Kujawsko-Pomorskiego.
- Z okazji święta wszystkich dzieci życzę wam radości i uśmiechu na twarzy oraz wsparcia i miłości od najbliższych. Życzę również, żebyście na swojej drodze spotykali jedynie życzliwych i pomocnych ludzi. Spełniajcie swoje marzenia, rozwijajcie talenty i pasje, a my, rodzice, wspierajmy nasze pociechy i pozwólmy rozwinąć im skrzydła - mówił podczas spotkania marszałek Piotr Całbecki.
W programie MasterChef Junior biorą udział dzieci od 8 do 13. roku życia. Podczas zmagań ich kulinarne wyczucie smaku, umiejętności i kreatywność oceniają wybitni kucharze i restauratorzy Anna Starmach, Michel Moran i Mateusz Gessler.
W szóstej edycji najlepsza okazała się jedenastolatka z Sosnówca. Jagoda Łaganowska jest uczennicą Szkoły Podstawowej im. Janusza Kusocińskiego w Kołodziejewie (w powiecie inowrocławskim). Jej pasją poza gotowaniem są także sport i podróże. Marzy, aby w przyszłości otworzyć własną kawiarnię.
W czołowej trójce znalazł się także Kazimierz Józefowicz, dziewięciolatek ze Starego Torunia. Uczeń toruńskiego Zespołu Szkół Muzycznych gra na skrzypcach i chętnie majsterkuje, a jego marzeniem jest prowadzenie włoskiej restauracji.
Partnerem modułu jest Województwo Kujawsko-Pomorskie.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Na jednym ze zdjęć, trzeba nosić maski, bo wszyscy najprawdopodobniej wzajemnie się od siebie zarażają tajemniczym wirusem, a na pozostałych zdjęciach już się nie zarażają, więc nie trzeba zakrywać twarzy. Swoją drogą, to należy zwrócić uwagę, że żadna z osób na załączonych zdjęciach nie zachowuje dystansu (co najmniej 1,5 metra od siebie) oraz nie mają założonych rękawiczek, co jest nadal wymagane przez przepisy. Widać, że marszałek Całbecki już sam się pogubił w chaosie obostrzeń pandemicznych i już sam nie wie co jest dozwolone a co nie.
Marszałek jest ozdrowieńcem.
To akurat jest nieuleczalny przypadek.
Wspaniałe dzieciaki. Gratuluję!