- Odnoszę wrażenie, że hokejowe środowisko ma się dobrze. Oczywiście, jak w każdym towarzystwie nie wszyscy się kochają, to normalne, ale mam przed oczami chociaż pogrzeb jednego z byłych, wcale nie pierwszoplanowych zawodników (już mniejsza o nazwiska) sprzed kilku lat, na którym pojawiło się mnóstwo osób związanych z klubem. Dla porównania - kilka miesięcy później legendę toruńskiej koszykówki żegnała garstka osób. Niby niewielka rzecz, ale potwierdzająca fakt, że „my, hokeiści, trzymamy się razem!" - pisze Piotr Bednarczyk po wizycie na uroczystości z okazji 100-lecia toruńskiego hokeja.
Niedawno w Baju Pomorskim odbyła się uroczystość z okazji 100-lecia toruńskiego hokeja. Dyscypliny ulubionej w naszym mieście, choć – to trzeba przyznać – niezbyt nas rozpieszczającej. Dość powiedzieć, że przez te sto lat zdobyliśmy tylko kilka medali w mistrzostwach Polski seniorów i ani razu złota. Ostatni brąz wywalczyliśmy w 1996 roku, czyli niektórych obecnych kibiców nie było jeszcze na świecie. W XXI wieku najbardziej wartościowym wynikiem było zdobycie Pucharu Polski w 2005 roku, czyli 100-lecie zbiegło się z „małą" rocznicą 20-lecia. Generalnie chwilowo (mam nadzieję) pozostaje nam żyć wspomnieniami, nie tylko ligowymi, ale też związanymi z występami torunian na igrzyskach olimpijskich lub mistrzostwach świata.
Nieco lepiej było wśród juniorów, bo tu mieliśmy dwa mistrzostwa Polski, i to jedno stosunkowo niedawno, bo zaledwie 13 lat temu.
Toruński hokej to jednak – w pewnym sensie – fenomen. Mimo wielu zawirowań pozostaliśmy Ostatnim Mohikaninem w północnej (umownie) części kraju. Na najwyższym szczeblu nie przetrwała żadna inna ekipa, na czele z tymi z Gdańska i Bydgoszczy, z którymi kiedyś toczyliśmy niezapomniane boje. Dziś to też już tylko historia. Obecnie jesteśmy od wielu już lat enklawą na mapie Polski. Cała reszta to południe kraju.
Wiąże się to oczywiście ze sporymi niedogodnościami. Meczów w sezonie są dziesiątki, a tu za każdym razem w przypadku wyjazdowych spotkań trzeba pokonywać setki kilometrów. To nie tylko zmęczenie, ale też i duże koszty.
A przecież nigdy do krezusów nie należeliśmy. W ostatnich latach to raczej walka o przetrwanie. Niektórzy kibice psioczą na działaczy, ale ja nie byłbym wobec nich aż tak krytyczny. Wręcz przeciwnie – doceniam to, że dzięki nim wciąż jesteśmy w najwyższej klasie rozgrywkowej. Upaść bowiem bardzo łatwo, podnieść się potem – wręcz przeciwnie. Dlatego to, że wciąż funkcjonujemy, raz lepiej, raz gorzej, też jest jakimś tam sukcesem. A że brakuje medali? No cóż, w dzisiejszym sporcie jednak ogromną rolę w wyniku sportowym odgrywają pieniądze. Dlatego w ostatnich latach stać nas na sprawienie niespodzianek w pojedynczych meczach, ale na koniec i tak to nie wystarcza do odniesienia jakiegoś spektakularnego sukcesu. Małym pocieszeniem jest za to fakt, że jeśli chodzi o pomysły marketingowe, to mało kto nam dorównuje, o ile w ogóle ktoś. Do pełni szczęścia brakuje jedynie solidnego przypływu gotówki, z którą pewnie działacze wiedzieliby, co zrobić, żeby poszedł za tym wynik.
Na rocznicowej uroczystości miło było spotkać się z kilkoma pokoleniami osób związanych z toruńskim klubem. Szczególnym jej elementem były życzenia złożone na ekranie przez legendę światowego hokeja Dominika Haška oraz najlepszego polskiego hokeisty Mariusza Czerkawskiego. Obaj panowie pokazali niebywałą klasę, nie ograniczyli się do zdawkowych „gratuluję i życzę powodzenia". Jak widać - świetni byli nie tylko na lodzie.
Odnoszę wrażenie, że hokejowe środowisko ma się dobrze. Oczywiście, jak w każdym towarzystwie nie wszyscy się kochają, to normalne, ale mam przed oczami chociaż pogrzeb jednego z byłych, wcale nie pierwszoplanowych zawodników (już mniejsza o nazwiska) sprzed kilku lat, na którym pojawiło się mnóstwo osób związanych z klubem. Dla porównania - kilka miesięcy później legendę toruńskiej koszykówki żegnała garstka osób. Niby niewielka rzecz, ale potwierdzająca fakt, że „my, hokeiści, trzymamy się razem!".
Przy okazji rocznicy wróciły wspomnienia, a tych z hokejem, mam mnóstwo. Na mecze „Pod Grzybkiem" wprawdzie się nie załapałem, ale spotkania na Tor-Torze bez dachu już pamiętam, chociaż „przez mgłę". Ponieważ mieszkałem na Osiedlu Młodych na lodowisku byłem częstym gościem, zwłaszcza że z mojej podstawówki nr 21 wywodziło się mnóstwo zawodników, na czele z kumplem z klasy i wieżowca – Adamem Fraszką. Nawiasem mówiąc, kto wie, czy nie był większym talentem od Czerkawskiego, ale jakoś wszystko potoczyło się nie w tę stronę, w którą by mogło. Inna sprawa, że „Fracho" urodził się trochę za wcześnie, jeszcze za czasów słusznie minionego okresu. Dziś z jego talentem mógłby zrobić międzynarodową karierę.
Najwięcej wspomnień mam jednak z lat 90-ych. Choćby z sezonu, gdy dach na Tor-Torze był w remoncie i trzeba było na mecze w roli gospodarza do Bydgoszczy. Chłopaki imponowali mi jednym – w autobusie rozmawialiśmy o żużlu, koszykówce czy hokeju na trawie. Byli doskonale zorientowani w całym toruńskim sporcie, nie mieli klapek na oczach ograniczających ich do zainteresowanie tylko ich dyscypliną.
Mógłbym jeszcze dłuuuuugo pisać o swoich wspomnieniach. Przytaczać anegdoty o zawodnikach – tak naszych, toruńskich wychowankach, jak i pozyskanych, do których mieliśmy zresztą szczęśliwą rękę (na czele z Borysem Barabanowem i Walerijem Usolcewem). Można byłoby napisać książkę... Nie zamierzam jednak zanudzać zacnych Czytelników portalu OtoToruń. Czasami śmieję się, że oprócz wspaniałych ludzi i meczów niezapomnianą rzeczą związaną z hokejem jest każda wizyta w szatni zawodników. Kto był, ten wie, co mam na myśli, kto nie był – i tak nie zrozumie.
A przy okazji – Czytelnikom ototorun.pl życzę spokojnych świąt oraz szczęśliwego nowego roku. Zarówno prywatnie, jak i sportowo.
Autor: Piotr Bednarczyk
Chcesz być na bieżąco z informacjami z Torunia i okolic? Obserwuj nas na Facebooku oraz Instagramie.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
100 lat hokeja toruńskiego, a Pan ani trochę o bohaterach. Tylko o kumplu Fraszce i tyle. Bajki i opowiastki, własne odczucia.