
Poniedziałek to dzień dyskusji w naszej redakcji. Dziś rozmawiamy o budżecie obywatelskim, którego kolejna edycja właśnie wystartowała w Toruniu.
JESTEM NA TAK:
Tu nie ma żadnej wątpliwości. Jestem całym sercem za budżetem obywatelskim. O tym co jest i będzie w naszym mieście powinni w dużej mierze decydować mieszkańcy, a nie urzędnicy. Oczywiście ci drudzy stanowią jakąś część tych pierwszych, ale minimalną.
Prezydent Zaleski i jego armia ma kompetencje i potrafi dużo pożytecznych spraw załatwić. Jednak warto przeprowadzać konsultacje społeczne. Wtedy możemy uniknąć błędów i wybudować tylko potrzebne inwestycje.
W dodatku w budżecie partycypacyjnym głosujemy na projekty z własnej ulicy, a nawet ogródka. Możemy zagłosować na drogę albo plac zabaw przy naszej klatce.
Budżet obywatelski to sztandarowy przykład demokracji bezpośredniej. Właśnie na tym polega demokracja - na władzy ludu i fajnie, że w Toruniu też możemy trochę jej poczuć.
JESTEM NA NIE:
Idea budżetu partycypacyjnego jest niezwykle słuszna i popieram go, ale nie w takiej formie. Budżet musi być zreformowany. Teraz to tak naprawdę mamienie ludzi wielkimi ideami.
W tegorocznym budżecie obywatelskim mamy do rozdzielenia ponad siedem milonów złotych. Moim zdaniem to zdecydowanie za mało. Na inwestycje w 2017 roku wydamy 280 235 000 zł. Te siedem milionów w budżecie obywatelskim to śmieszna kwota.
Dlatego chciałbym, żeby w budżecie obywatelskim było więcej kasy do wydania. 70 milionów byłoby zdecydowanie bardziej satysfakcjonującą kwotą. Ponadto chciałbym, żeby torunianie mogli wybrać więcej pomysłów w głosowaniu.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie