
W ostatnim meczu pierwszej rundy EBL Polski Cukier Toruń przegrał na własnym parkiecie z Anwilem Włocławek 86:102. Goście świetnie zaprezentowali się w drugiej połowie spotkania.
14. kolejek kibice obu zespołów czekali na pojedynek między Polskim Cukrem Toruń a Anwilem Włocławek. Starcie faworytów ligi, rewanż za finałowe starcie w zeszłym sezonie i po prostu derby naszego województwa! Nic dziwnego, że od kilku dni lokalne media “żyły” tą rywalizacją. Trybuny Areny Toruń zapełniły się w stu procentach w oczekiwaniu na ogromne emocje. Już przed meczem głośno było o problemach zdrowotnych torunian. Dwóch centrów - Kulig i Aminu miało nie wystąpić w derbach. Ostatecznie reprezentant Nigerii pojawił się na boisku. Wśród włocławian na uraz narzekał Chase Simon, jeden z najlepszych graczy zeszłorocznego finału.
Pierwsze minuty należały do gości. Podopieczni Igora Milicicia świetnie weszli w mecz - wykorzystywali braki torunian pod koszem, punktując po akcjach w polu “trzech sekund” i kapitalnie zbierając piłki po niecelnych rzutach. Do tego dwie “trójki” dołożył Sokołowski i Anwil po siedmiu minutach prowadził 19:9. Torunianie mieli spory problem ze skutecznością. Włocławianie skutecznie wypychali graczy Twardych Pierników daleko od własnego kosza. Jednak gospodarzom udało się zniwelować część strat i po dziesięciu minutach gry 22:19 dla gości.
Na początku drugiej kwarty torunianie wyszli na prowadzenie. To efekt zatrzymania efektownych wejść pod kosz liderów drużyny gości. Kiedy piłki zaczęły znów trafiać do Jonesa i center Anwilu zdobywał kolejne punkty. Jednak defensywa torunian w tej części gry była niezwykle aktywna. Stąd kilka strat po stronie gości i przechwytów graczy Polskiego Cukru. Mimo to w Toruniu oglądaliśmy rewelacyjne spotkanie - pojedynki Weavera i Ledo, Hornsby'ego i Sokołowskiego, Wrighta i Wrottena oczekiwane emocje. W końcówce pierwszej połowy znów nacisk defensywy Anwilu spowodował problemy torunian w ofensywie. Dzięki temu włocławianie schodzili na przerwę, prowadząc 47:42.
Trzecia kwarta to spory chaos na parkiecie. Alade Aminu dwukrotnie zaliczył tzw. air ball, czyli sytuację, w której piłka po rzucie przelatuje obok kosza. Za to gwiazda ekipy z Włocławka Ricky Ledo popisał się trzema “trójkami” i w pewnym momencie goście prowadzili już 14 punktami. Ogólnie Anwil w pewnym momencie tej kwarty wszedł na taki poziom gry, którego żadna drużyna w Polsce nie byłaby w stanie osiągnąć. W ekipie z Torunia po raz kolejny w tym sezonie Chris Wright wziął na swoje barki ciężar zdobywania punktów w drugiej połowie. W pierwszej nie zdobył ani jednego “oczka”, przed ostatnią częścią gry miał ich 16. Nie zmienia to faktu, że Anwil po 30 minutach prowadził 80:67.
W decydującej kwarcie gospodarze próbowali znaleźć sposób na odrobienie strat, ale włocławianie byli niezwykle pewni swoich umiejętności. Nawet kiedy parkiet opuścił Wrotten, który uderzył w głowę Schenka, a sędziowie uznali to za "faul dyskwalifikujący", nie wpłynęło na obraz gry. Goście kontrolowali wydarzenia na boisku, a podopieczni Sebastiana Machowskiego nie byli w stanie odwrócić losów spotkania. Wbrew grafice przygotowanej przez toruński klub tresura "Rottweilerów" okazała się niezwykle trudnym zadaniem. Ostatecznie mecz zakończył się zwycięstwem Anwilu 102:86. Torunianie zakończyli pierwszą rundę spotkań z trzema porażkami na koncie.
Polski Cukier Toruń - Anwil Włocławek 86:102 (19:22, 23:25, 25:33, 17:22)
(Arkadiusz Kobyliński)
fot. Andrzej Romański/Polski Cukier Toruń
Chcesz być na bieżąco z informacjami z Torunia i okolic? Polub nas na Facebooku
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie