
W drugim meczu finału EBL Anwil Włocławek wygrał w Toruniu 89:78. Gospodarze nie byli w stanie zatrzymać świetnie dysponowanych podopiecznych Igora Milicicia.
Do drugiej bitwy w walce o Mistrzostwo Polski zarówno torunianie, jak i włocławianie przystąpili ze wszystkimi będącymi do dyspozycji trenerów zawodnikami. Cel obu drużyn był oczywiście ten sam - zwycięstwo. Dla torunian oznaczałoby ono obronę przewagi własnego parkietu. Anwil wygrywając w grodzie Kopernika, doprowadziłby do remisu i rywalizację na własnym parkiecie, zacząłby z lekką przewaga psychiczną.
Pierwsza akcja torunian zakończyła się trafieniem Łukasza Wiśniewskiego już po pięciu sekundach od rzucenia piłki przez sędziów. Świetną asystę zaliczył Rob Lowery. Później jeden rzut osobisty wykorzystał Almeida. Ten sam zawodnik zdobył punkty spod kosza. Trójką odpowiedział Karol Gruszecki. Następnie z dystansu przymierzył Simon i było 6:5 dla gości. Podopieczni Igora Milicicia zagęszczali strefę podkoszową, starając się nie dopuścić do "akcji pod kosz" toruńskich zawodników. Grę ofensywną włocławian napędzał Ivan Almeida, a skupieni na kryciu tego gracza koszykarze Twardych Pierników zostawiali miejsce na dystansie innym "strzelcom" Anwilu. Dzięki temu goście wypracowali sobie 7 "oczek" przewagi. Gospodarze zniwelowali część strat po punktach Cela i Diduszki, ale pierwsza kwarta zakończyła się prowadzeniem Anwilu 27:19, dzięki świetnemu wejściu z ławki Broussarda.
Na początku drugich dziesięciu minut gry nadal brylował Almeida, to pozwoliło gościom jeszcze powiększyć przewagę do 12 punktów. Torunianie razili nieskutecznością, ale ogromna w tym zasługa aktywnej i twardej obrony zawodników Anwilu. Gracze Polskiego Cukru mieli ogromny problem z ograniem w sytuacji 1 na 1 kryjących ich zawodników - i to zarówno pod koszem, jak i na obwodzie. Po trójce Lichodieja było 25:40 dla Anwilu. Liczba punktów zdobyta przez torunian potwierdzała świetną defensywę gości. Trudno jednak utrzymać taki poziom koncentracji przez całe spotkanie jak ekipa Rottweilerów. Dla gospodarzy udało się zdobyć ważne punkty Kuligowi i Gruszeckiemu, a szalony rzut z dziewięciu metrów Krzysztofa Sulimy pozwolił gospodarzom zmniejszyć różnicę do 4 “oczek”. Goście prowadzili 46:42.
Początek drugiej kwarty to twarda, fizyczna walka i dużo niecelnych rzutów zawodników obu zespołów. W takiej grze lepiej radzili sobie goście, którzy powiększali przewagę, a jednocześnie zmuszali podopiecznych Dejana Mihevca do popełniania fauli. Prowadzenie Anwilu oscylowało w okolicach 10 "oczek". W ekipie gospodarzy brakowało punktów Umeha i Lowery'ego. Szczególnie amerykański rozgrywający "cierpiał", nie mogąc trafić upragnionej "trójki". Dla gości punktowali Michalak, Ignerski, Almeida i Zyskowski. W zespole z Torunia dobrymi wejściami pod kosz odpowiadał Tomasz Śnieg. Trener Mihevc poprosił o czas, kiedy prowadzona przez niego drużyna przegrywała już 69:57. Włocławianie wyglądali na ekipę bardziej zbilansowaną i pewniejszą swoich umiejętności. Przed ostatnią kwartą goście prowadzili 75:60. W ciągu tych 10 minut parkiet z urazami opuścili Łączyński i Ignerski. Jarosław Zyskowski zdobył w trzeciej części gry aż 13 "oczek".
Mimo że torunianie starali się odrabiać straty, włocławianie tego dnia mieli więcej opcji w ataku i lepiej nastawione celowniki. Jarosław Zyskowski imponował skutecznością, Iwan Almeida kilkukrotnie popisał się świetnym rozegraniem, a Szymon Szewczyk świetnie szukał sobie miejsca w wolnych strefach boiska. Torunianie starali się odwrócić losy meczu, ale 52% celnych rzutów za dwa i 28% trafień z dystansu nie pozostawiało wątpliwości, która drużyna jest lepsza tego dnia. W zespole prowadzonym przez Dejana Mihevca tylko Diduszko zdobył więcej niż 10 punktów. Goście wywieźli z Torunia zwycięstwo 89:78 i wyrównali stan rywalizacji w Play-Off.
Polski Cukier Toruń - Anwil Włocławek 78:89 (19:27, 23:19, 18:29, 18:14)
(Arkadiusz Kobyliński)
fot. Andrzej Romański/Polski Cukier Toruń
Chcesz być na bieżąco z informacjami z Torunia i okolic? Polub nas na Facebooku
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Jaka przewaga własnego parkietu ??? Pan Wisniewski komu kibicuje ,chyba Włocławkowi,bo lepiej zadbał o atmosferę tego klubu niz naszych zawodników. Finał ucieka,ale najwazniejsze ,że forsa została .....przykre
Atmosfera na meczu była, delikatnie mówiąc, brzydka. Kibice z Anwilu zachowywali się bardzo nieprzyzwoicie. Krzyki: "Jechać z kur...". Naprawdę? Sprzedaż biletów w większym stopniu dla przyjezdnych. Co tu chyba jest nie tak...
Krzyki swiadcza o poziomie wychowania ale z drugiej strony przyjechała wies male jorki z keczupowa caly tydzien zbierali kase na bilet i oto sa a w tygodniu stoja pod barem i stoja
Podobno wszystkie bilety wyprzedane a setki wolnych miejsc pustych i to po stronie gospodarzy. Czyżby układy, układziki? Gra pierników taka sama jak doping.
Anwil był jak u siebie niestety kupili większość biletów do tego loża koło kosza to jakiś dramat kto na to pozwolił bo 130 PLN za osobę a oni utrudniali grę obrażają naszych zawodników pokazując np środkowy palec!!!!! Keczupy obrane po pachy!!!!