
Ponad miesiąc temu w podtoruńskim Zalesiu doszło do ogromnej tragedii. W Jeziorze Chełmżyńskim utonął 34-letni mężczyzna, właściciel restauracji Bistro Kwiatowa. Dziś znamy szczegóły tej sprawy.
10 lipca 34-latek i jego koledzy pływali na deskach typu SUP. To był upalny dzień - nic nie wskazywało na to, że nagle ma się to zmienić. Niestety niespodziewanie do Zalesia nadeszła nawałnica, która łamała gałęzie drzew. 34-latek przegrał z żywiołem, nie utrzymał równowagi i wpadł do jeziora.
Pozostali mężczyźni wrócili na plażę i wezwali pomoc. Jeszcze tego samego dnia rozpoczęły się rozpaczliwe poszukiwania. Ciało zostało wyłowione po kilkunastu godzinach poszukiwań. Następnego dnia rodzina potwierdziła tożsamość denata.
Prokuratura zakończyła już śledztwo w tej sprawie. Jak ustaliło “Radio GRA”, prokurator Jarosław Kilkowski z Prokuratury Okręgowej w Toruniu uznał to zdarzenie za nieszczęśliwy wypadek. Prokuratura w raporcie wskazała, że mężczyzna pływał bez kamizelki i nie był przypięty do deski.
Do mediów szybko dotarła informacja, że 34-latek był właścicielem popularnej restauracji “Bistro Kwiatowa” przy ul. Łódzkiej w Toruniu. Po śmierci szefa biznes został zawieszony. Na profilu knajpy w mediach społecznościowych kilka razy przekładano otwarcie. Ostatecznie konto “Bistro Kwiatowa” zostało zlikwidowane, a restauracja zamknięta.
Jeszcze przed usunięciem profilu, pracownicy wstawili wzruszający post, w którym pożegnali swojego szefa. - Marcin był nie tylko sercem naszego bistro, ale także niezastąpionym przyjacielem i inspiracją dla nas wszystkich. Jego charyzma, serdeczność i uśmiech zawsze rozjaśniały każdy dzień. Został pożegnany przez najbliższych w gronie rodziny i przyjaciół - czytaliśmy w poście, który już zniknął z social mediów.
Wspomniany pogrzeb odbył się 16 lipca w kościele NMP Częstochowskiej przy ul. Konstytucji 3 Maja w Toruniu. 34-latek został pochowany na cmentarzu w Kaszczorku.
Autor: Filip Sobczak
Chcesz być na bieżąco z informacjami z Torunia i okolic? Obserwuj nas na Facebooku oraz Instagramie.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Wpadł i utonął? Mając pływającą deskę i nie będąc samemu? No sorry, ale to się nie spina. Rozumiem, że może szok termiczny, ale prokurator powinien postawić zarzut nieudzielenia pomocy, bo zostawili faceta na jeziorze. Chyba, że informacje podane do publicznej wiadomości to tylko strzępki faktów. Ale to co podali to wygląda jednak na coś więcej niż nieszczęśliwy wypadek. Tylko szkoda człowieka...
Dokładnie. Śledztwa trwają miesiącami. A tu kilka tygodni i po sprawie.
Za udzielenie pomocy uznaje się nawet wykonanie połączenia na 112 a to chyba zrobili nawet uciekając z miejsca topienia . Więc są kryci ! Nawet jak odpłynęli tam gdzie się topił w każdym bądź razie fajni koledzy ????
Kilka osób wyszlo dzwonic na 112. Super. Z artykułu wynika, że był ze znajomymi. Jeden zadzwonił, a reszta patrzyła? Nie udzielili pomocy i kropka. Ciekawe tylko czy się nie przyczynili się osobiście do tej bezsensownej śmierci.
Prokuratura w raporcie wskazała, że mężczyzna pływał bez kamizelki i nie był przypięty do deski.Gdyby był sam to można zamykać sprawę ale rzeczywiście pływał z "kolegami" co zupełnie nic nie zrobili tylko zadzwonili pod 112 jak nie wypłynał na powierzchnię ...Tych znajomych przydałoby sie postawić pod sadem...Poznałem kiedyś zmarłego i spoko gość ,porządny itd.Szkoda chłopa
Szkoda chłopaka
Jak trzeba mieć nasrane w bani żeby doszukiwać się spisku ... gdyby wpadł do wody z pewnością dostałby inną pomoc od kolegów, a ponieważ była nawałnica to każdy z nich walczył o własne życie i przetrwanie. Zrozumiano?