
Fałszywe alarmy bombowe paraliżują sklepy, stacje benzynowe, państwowe instytucje oraz uczelnie w całej Polsce. Według informatora "Dziennika Gazety Prawnej" kierownicy sklepów "Bidedronka" mieli otrzymać zakaz ewakuacji klientów, jeśli dostaliby informację o podłożeniu ładunku. Czy to zgodne z prawem?
Przypomnijmy, że tylko w tym roku w Toruniu służby dostały informacje o kilku alarmach bombowych. Do ewakuacji doszło między innymi na terenie Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej, Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, budynku przy ul. Józefa Bema, gdzie znajduje się sklep Kaufland czy stacji benzynowych Orlen.
Okazuje się, że do takich sytuacji w ostatnich tygodniach dochodziło nie tylko w naszym mieście. E-maila czy SMSa z informacją o bombie dostali pracownicy sklepów, stacji benzynowych oraz urzędów miejskich między innymi w Poznaniu, Kielcach, Katowicach czy Rzeszowie. Z powodu alarmu bombowego nie pracowały też sądy rejonowe we Włocławku i w Wałbrzychu. Ich władze zdecydowały o ewakuacji pracowników i petentów. Wszystkie zgłoszenia były fałszywe.
Policja informuje, że sprawą alarmów bombowych zajmuje się specjalna specgrupa. Na początku lutego mundurowi twierdzili, że namierzenie takich "informatorów" to dla policji kwestia czasu. Ale, jak wiadomo, "bomber" cały czas pozostaje na wolności i nie wiadomo, kiedy znowu zacznie działać. Dla właścicieli działalności komercyjnych taki fałszywy alarm to potężne straty finansowe. Nic więc dziwnego, że firmy dyskutują, jak poradzić sobie z takimi sytuacjami. Jak dowiedział się "Dziennik Gazeta Prawna" do części sklepów Biedronka dotarła instrukcja o zakazie ewakuacji obiektów, nawet jeśli poprosi o to policja. - Komunikat został przesłany smsem z dopiskiem „taka jest decyzja zarządu”. Do niektórych kierowników placówek dzwoniono z „góry” z poleceniem, że jeśli pojawi się w sklepie policja z nakazem ewakuacji, mają się najpierw skontaktować z kierownikami regionalnymi sieci w sprawie dalszego postępowania - mówi anonimowo dla "DGP" związkowiec z Biedronki.
Aczkolwiek Jerónimo Martins SGPS, S.A., czyli portugalskie przedsiębiorstwo, które jest właścicielem Biedronki twierdzi, że ta informacja jest nieprawdziwa. Po drugie takie działanie byłoby niezgodne z prawem. - Niewykonanie poleceń straży pożarnej lub policji w zakresie ewakuacji obiektu może skutkować odpowiedzialnością za wykroczenie z art. 54 k.w. Oznacza to nałożenie grzywny w wysokości 500 zł lub kary nagany – tłumacz dla "DGP" Janusz Lechowicz, prawnik z kancelarii Duraj Reck i Partnerzy.
Natomiast za wprowadzenie w błąd służb porządkowych i wysyłanie fałszywych informacji o podłożeniu ładunku wybuchowego grozi nawet osiem lat więzienia. Ponadto sąd może nakazać sprawcy pokrycie kosztów akcji służb, które mogą sięgnąć nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. - Zgłaszający mogą odpowiadać np. za narażenie zdrowia i życia wielu osób. Ponadto poszkodowane instytucje mogą pozwać sprawców cywilnie, żądając ogromnych kwot odszkodowania - mówi Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Głównej Policji.
(Filip Sobczak)
Chcesz być na bieżąco z informacjami z Torunia i okolic? Polub nas na Facebooku
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
A czy ten kto podaje instrukcję dla obsługi zakazujac ewakuacji bierze na siebie życie ludzi klientów sklepów? lepiej przesadzić i ewakuować niż narazić życie i zdrowie, wystarczy że służba zdrowia odmawia leczenia nie wykonując badań bo nie mieszczą się w procedurach, bo pacjent jest stary i nie opłaca się jego leczyć... czy o to walczyliśmy, obdarzylismy zaufaniem w wyborach?, żeby teraz być w roli natrenta?