
Polski Cukier Toruń bez kontuzjowanych Hornsby'ego i Kuliga pokonał rewelację tegorocznych rozgrywek - Start Lublin 78:75. Losy meczu ważyły się do ostatnich sekund.
Start Lublin to rewelacja tegorocznych rozgrywek. Przed meczem w Toruniu przegrał tylko dwukrotnie. Poza tym od kilku sezonów mecze pomiędzy tymi ekipami dostarczają kibicom sporo emocji. To wszystko zapowiadało ciekawe widowisko. Torunianie musieli sobie radzić bez Damiana Kuliga, który doznał kontuzji w środowym meczu Ligi Mistrzów oraz bez Keitha Hornsbyego, który podczas rozgrzewki prawdopodobnie podkręcił staw skokowy.
Od samego początku spotkanie było bardzo wyrównane. Najpierw lublinianie wyszli na czteropunktowe prowadzenie, ale torunianie szybko zniwelowali tę różnicę i sami odskoczyli na kilka ‘“oczek”. Było 15:8 dla podopiecznych Sebastiana Machowskiego. W tym momencie do głosu doszli goście. Udało im się odrobić sporą część strat, dzięki poprawieniu gry w defensywie. Po pierwszej kwarcie ostatecznie było 17:15 dla miejscowych.
W kolejne dziesięciu minutach akcje obu zespołów nabrały rozpędu, a rzuty były oddawane kilka sekund po rozpoczęciu rozgrywania piłki. Być może ten fakt miał wpływ na niską skuteczność drużyn rywalizujących w Arenie Toruń. Lepiej w tę część gry weszli gospodarze, ale lublinianie odrobili straty i wyszli na prowadzenie. Ostatecznie punkty Chrisa Wrighta spowodowały, że pierwsza połowa zakończyła się remisem 40:40.
Przerwa była potrzebna obu zespołom, jednak w hali przy ul. Bema emocje nie opadły. Kibice byli świadkami jednej z najważniejszych decyzji w życiu dwójki młodych osób. Oświadczyny zostały przyjęte i wypada chyba życzyć równie dużej kreatywności w czasie wesela. Później do sportowej rywalizacji wrócili koszykarze. Torunianie zaczęli od “trójki” Bartosza Diduszki. W ekipie z Lublina punktowali przede wszystkim Laksa i Grochowski, natomiast dla torunian sześć “oczek” zdobył Aminu. Żaden z zespołów nie był w stanie wypracować sobie wyraźnej przewagi, a wynik po trzech kwartach to 57:55 dla Twardych Pierników. W tej części gry zdecydowanie dominował atak pozycyjny.
Losy spotkania rozstrzygnęły się w czwartej kwarcie. Walka “kosz za kosz” doprowadziła do wyrównanej końcówki. Torunianie szybko przekroczyli limit fauli i goście punktowali z linii rzutów osobistych. Emocje sięgnęły zenitu w ostatniej minucie. Weszliśmy w nią przy jednopunktowym prowadzeniu lublinian. Później trafił Weaver i jedno "oczko" przewagi było stronie torunian. Goście mieli dwie okazje na zapewnienie sobie zwycięstwa, ale nie byli w stanie umieścić piłki w koszu. Szczególnie kuriozalna była sytuacja, kiedy Weaver zablokował Laksę w ostatniej sekundzie akcji, ale był przekonany, że lublinianie przekroczyli limit czasu na rozegranie akcji. Zawodnik Polskiego Cukru wziął piłkę i przeszedł z nią kilka metrów. Sędziowie odgwizdali błąd kroków. Jednak goście nie wykorzystali tej okazji. Po niesamowicie wyrównanym i emocjonującym spotkaniu Polski Cukier Toruń wygrał 78:75.
Polski Cukier Toruń - Start Lublin 78:75 (17:15, 23:25, 17:15, 21:20)
(Arkadiusz Kobyliński)
fot. Andrzej Romański/Polski Cukier Toruń
Chcesz być na bieżąco z informacjami z Torunia i okolic? Polub nas na Facebooku
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Mecz raczej słaby ale bardzo emocjonujacy Szacun za zwycięstwo przy takich oslabieniach Teraz super pozycja wyjsciowa w tabeli