
Pomorzanin Toruń doznał pierwszej porażki w tym sezonie na własnym boisku. Podopieczni Piotra Żółtowskiego przegrali z AZS Politechniką Poznańską 1:2.
Przed meczem to gospodarze byli faworytem. Jeszcze bardziej mógł to potwierdzić protokół meczowy do którego goście wpisali dwanaście nazwisk w tym dwóch bramkarzy. Oznaczało to że trener Zbigniew Rachwalski przez całe spotkanie nie będzie miał pola manewru w rotacji zawodnikach w polu. Niestety ten fakt podziałał "rozluźniająco" na zespół toruński, który od początku nie mógł złapać swojego stylu gry. Goście przejęli inicatywę i jako pierwsi zagrozili bramce Michała Śliwińskiego. W 7 minucie po krótkim rogu toruński golkiper ratował zespół przed stratą bramki po uderzeniu Roberta Gruszczyńskiego. Cztery minuty później goście dopięli swego i objęli prowadzenie. Akcję na lewej stronie zamknął Adam Biskup i strzałem z powietrza pokonał Śliwińskiego. Goście poszli za ciosem i byli bliscy zdobycia drugiego gola. Uderzenie z backhandu Michała Korcza o centymetry minęło bramkę gospodarzy. Pomorzanin w pierwszej połowie bramce rywali zagrażał tylko po krótkich rogach i po jednym z nich padła bramka wyrównująca. W 21 minucie Krystian Makowski strzałem przy słupku pokonał Radomira Mnicha. Podopieczni trenera Piotra Żółtowskiego w ostatnim kwadransie pierwszej połowy dwukrotnie po krótkich rogach stanęli przed szansą wyjścia na prowadzenie, ale Mnich nie dał się pokonać. W ostatniej akcji pierwszej połowy Michał Michniak strzałem w krótki róg był bliski pokonania Michała Śliwińskiego, ale toruński golkiper był na posterunku.
Druga odsłona rozpoczęła się od serii krótkich rógów. Dwa wykonywali goście, jeden gospodarze, ale decydująca dla losów spotkania akcja zakończona bramką padła po szybkiej kontrze. Niestety do siatki trafili goście z Poznania. Szybką akcję przeprowadził Robert Gruszczyński podał ma prawe skrzydło do Marcina Michniaka a ten idealnym podaniem obłużył Adama Biskupa i występujacy w drugiej połowie w toruńskiej bramce Paweł Murszewski był bez szans. Miejscowym po stracie gola zaczęło się spieszyć, ale jak to często bywa pośpiech jest złym doradcą i tę maksymę na boisku kierowali się zawodnicy Pomorzanina. Dużo było w ich poczynaniach nonszalancji, braku dokładnych szybkich podań. Nie wychodziły także indywidualne akcje Krystiana Makowskiego i Karola Szyplika. AZS Poliechnika nastawiał się na grę z kontry i w 57 minucie strzał Macieja Przybylskiego minął bramkę w niewielkiej odległości. W 64 minucie kontrowersyjną decyzję podjęli sędziowie. Piłkę w bramce umieścił Karol Szyplik, ale zdaniem arbitrów uderzenie miało miejsce przed półkolem strzałowym. W ostatnich minutach torunianie długimi podaniami wrzucali piłkę w pobliże bramki rywala, ale dobrze zorganizowana defensywa gości nie popełniła błędu i po końcowym gwizdku to AZS Politechnika podniósł ręce w geście triumfu.
- W Toruniu ostatni raz wygraliśmy ładnych parę lat temu. Przed meczem byłem bardzo zaniepokojony, mieliśmy spore kłopoty kadrowe. Muszę jednak przyznać, że bardzo mądrze zagraliśmy taktycznie, choć nie ustrzegliśmy się błędów. Potrzebowaliśmy tych punktów, bo walczymy o awans do grupy mistrzowskiej. Teraz powinno być nieco łatwiej, bo mamy teoretycznie słabszych przeciwników i dodatkowo zaległe spotkanie w Siemianowicach - powiedział dla Państwowej Agencji Prasowej Zbigniew Rachwalski.
W tabeli prowadzi Mistrz Polski Grunwald Poznań, drugi jest AZS AWF, a trzecie miejsce utrzymał Pomorzanin.
(Jakub Pieczatowski)
Chcesz być na bieżąco z informacjami z Torunia i okolic? Polub nas na Facebooku
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie