Policjant po służbie zauważył mężczyznę, który włamuje się na teren należący do marketu.
Do 10 lat więzienia grozi mężczyźnie, który włamał się do boksu przy markecie. Według naszych informacji, chodzi o Biedronkę przy ul. Poznańskiej w Toruniu. Do tego zdarzenia doszło w środę (27 listopada) około 23:00. Sprawca został zauważony przez policjanta po służbie, który o tym fakcie zawiadomił dyżurnego i wezwał na miejsce swoich kolegów.
Kiedy policjant dobiegł do tego miejsca sprawcy już tam nie było.
- W oddali kryminalny dostrzegł jedynie sylwetkę przypominającą mężczyznę, który przed chwilą manipulował przy drzwiach boksu - mówi Wojciech Chrostowski, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Toruniu. - W tym czasie na miejsce dojechał patrol mundurowych. Kryminalny dosiadł się do policjantów i wspólnie z nimi pojechał w miejsce, gdzie widział oddalającą się postać. Już po chwili funkcjonariusze kilkaset metrów dalej zauważyli tę osobę.
60-latek trafił do radiowozu, a stamtąd do policyjnej celi. Okazało się, że z wnętrza boksu nic nie ukradł, bo - jak tłumaczył - nie znalazł tam interesujących rzeczy. Mężczyzna już usłyszał zarzuty za włamanie.
(Redakcja)
fot. ilustracyjne
Chcesz być na bieżąco z informacjami z Torunia i okolic? Polub nas na Facebooku
Chcesz coś sprzedać lub kupić, oferujesz usługi, szukasz pracownika lub pracy?
biedronka, toruń, włamanie, market - komentarze opinie
Niesamowity, bardzo wartościowy artykuł.
Pewnie szukał SŁODZIAKÓW :)
Zima idzie to ciepłej celi trzeba poszukać
Ja mam mieszkanie zabezpieczone, opłacam głupie parę złotych składki członkowskiej w Krajowej Sieci Alarmowej Sztabu Ratownictwa (ratownictwo.org) i śpię spokojnie. Przez całą dobę pilnują czy ktoś nie włamał mi się do mieszkania. Ponadto jeżeli zacznie ulatniać się gaz lub powstanie pożar to natychmiast będzie alarm i zaraz przyślą straż pożarną.
Wiem, że rencistom i emerytom, których nie stać na zakup centralki alarmowej dają ją za darmo. Mają też opcję, że jak ktoś dostanie zawału serca to jednym przyciśnięciem w noszonym przy sobie breloczku lub telefonie mogą wezwać Pogotowie Ratunkowe. To samo dotyczy napadu. Załatwiłam u nich taki zestaw do wzywania pogotowia swojej 75-letniej sąsiadce. Dostała go od nich bezpłatnie bo z mizernej renty nie była w stanie kupić sprzętu. Na składki ją akurat stać, więc nie prosiła o zwolnienie, tym bardziej, że z tych składek oni kupują zestawy alarmowe dla kolejnych emerytów i rencistów. Uważam, że na prawdę robią olbrzymią, pożyteczną robotę. Moim zdaniem to wielka sprawa. Sama jak się o nich dowiedziałam to najpierw nie wierzyłam, a potem byłam bardzo pozytywnie zaskoczona.
Media chętnie pokazują, piszą i mówią o ludzkich tragediach, ale ani słowem nie wspominają o tym, że dzięki działaniom społecznego Sztabu Ratownictwa SKSR ludzie mogliby żyć spokojnie dalej. Uważam, że warto o tym mówić.