
- Większość osób kojarzy mnie z dziecięcych ról, część jeszcze myśli, że jestem nieco dziewczęca. A przecież nie jestem już dziewczynką, mam prawie 30 lat i jestem świadomą siebie kobietą. Jednak przez to, że tak bardzo dużo istotnych ról grałam, kiedy byłam nastolatką, to teraz jest mi trudno pokazać niektórym osobom, że już stałam się dorosła. Patrzcie na mnie, jak na kobietę, nie jak dziewczynkę - mówi w wywiadzie dla "Oto Toruń" aktorka znana z wielu ról filmowych i teatralnych Klaudia Halejcio.
Oto Toruń: Dlaczego zdecydowałaś się na udział w programie "Dance, Dance, Dance"?
Klaudia Halejcio: Gdy dostałam zaproszenie do tego programu, to bardzo się ucieszyłam, że jest to program taneczny. Mając już doświadczenie z "Tańca z gwiazdami", który był jedną z ciekawszych przygód w moim życiu, stwierdziłam, że to może być kolejne fajne wyzwanie. Poza tym takie doświadczenie i ciężka praca na sali treningowej są dla aktorki bardzo cennym narzędziem. Wielokrotnie zdarzało mi się grać różne postaci, które muszą tańczyć. Myślę, że świadomość ciała i praca z nim u boku najlepszych trenerów na pewno zaprocentuje, więc od razu powiedziałam: "Zróbmy to!".
Dlaczego na swoją partnerkę wybrałaś Paulinę Krupińską?
Kiedy zostałam zapytana, z kim chciałabym tańczyć, to zrobiłam sobie w głowie przegląd osób, z którymi bardzo dobrze mi się pracuje, które mają podobny do mnie charakter. Prawda jest taka, że jeśli kogoś lubimy, ale nie potrafimy z nim pracować, to jest dużo trudniej w tego typu programach. "Dance, Dance, Dance" to dość wymagające wyzwanie. W programie musieliśmy zmierzać się z własnymi słabościami, był to stresujący czas, spędzaliśmy wiele godzin na sali, więc chciałam pracować z kimś, kto jest bardzo podobny charakterem do mnie. Od razu przyszła mi na myśl Paulina. Chociaż gdy zadzwoniłam do niej, nie sądziłam, że się zgodzi. Powiedziałam: "Wiesz, tak sobie o tobie pomyślałam, stwierdziłam, że zadzwonię, ale wiem, że i tak się nie zgodzisz." Paulina tymczasem powiedziała: "Słuchaj, podoba mi się to!". Zobaczyła format, który odnosi sukcesy za granicą i stwierdziła, że to jest coś, w czym chciałaby wziąć udział. Myślałam, że mnie wkręca. Ale okazało się, że faktycznie ma ochotę uczestniczyć w tym projekcie. Ogromnie się ucieszyłam. Przy takiej liczbie treningów i ogromie stresu Paulina była dla mnie oparciem i motywacją. Nie miałyśmy żadnych kryzysowych sytuacji, mimo że spędzałyśmy prawie 24 godziny na dobę razem. Odnosiłam wrażenie, że zasypiam, myśląc o Paulinie i budzę się, wiedząc, że za chwilę ją zobaczę. Paulina też jest taką perfekcjonistką jak ja, jest bardzo odpowiedzialna, jeśli chodzi o pracę. Wiele razy miałam okazję z nią współpracować.
Czy doświadczenie zdobyte w "Tańcu z gwiazdami" w jakiś sposób pomogło Ci w "Dance, Dance, Dance"?
Myślę, że nie, że wręcz przeszkadzało. To są zupełnie innego rodzaju tańce, obowiązują w nich inne postawy. W tańcu towarzyskim czułam się bardzo dobrze, najwyższe noty zdobywałam właśnie za tańce standardowe. W "Dance, Dance, Dance" musiałam nauczyć się pewnego rodzaju luzu, bycia – jak to mówi trener – cool. Musiałam zapomnieć o tym, czego się nauczyłam wcześniej. A wypracowane przez tyle miesięcy ciało chce iść w inną stronę. Pracowaliśmy nad pozbyciem się pewnych schematów, których nauczyłam się wcześniej, co jest trudniejszą pracą niż uczenie kogoś zupełnie od podstaw i budowanie innej postawy. Na pewno więc osłuchanie muzyczne mi pomagało, ale rodzaj tańca, którego się wcześniej uczyłam, raczej tylko przeszkadzał.
Studiowałaś psychologię. Czy myślałaś, by kiedykolwiek pracować w tym zawodzie, czy jednak widzisz siebie przede wszystkim jako aktorkę?
Nie, nie myślałam o tym. Te studia były pomysłem, by rozwinąć siebie samą, by dowiedzieć się więcej o sobie, o tym, jak reagują ludzie, jaka jest absurdalność naszych emocji i tego, co się w nas dzieje. Wybrałam te studia z ciekawości do ludzi. Wydawało mi się, że to jest bardzo ciekawy kierunek, który też pomógłby mi w budowaniu różnych postaci. Po latach studiów mogę powiedzieć, że inaczej potrafię spojrzeć na daną rolę.
Więc raczej wybrałaś ten kierunek, myśląc o swoim rozwoju, niż planując przyszły zawód.
Tak, raczej tak. Gram od dziecka i plan filmowy jest mi bardzo bliski. Chciałam studiować psychologię tylko przez rok, a później zdawać na Akademię Teatralną, ale bardzo spodobały mi się te studia i zostałam do końca.
Wspomniałaś, że grasz od dziecka. Myślisz, że to przeszkadza innym, grającym z Tobą aktorom? Jak Ty sama się z tym czujesz?
Myślę, że inni aktorzy wiedzą, jak bardzo szybko się ze mną pracuje, więc to doświadczenie jest pomocne. Ale jednocześnie wydaje mi się, że w pewnych aspektach trochę mi ta kariera rozpoczęta w dzieciństwie przeszkadza, bo większość osób kojarzy mnie z dziecięcych ról, część jeszcze myśli, że jestem nieco dziewczęca. A przecież nie jestem już dziewczynką, mam prawie 30 lat i jestem świadomą siebie kobietą. Jednak przez to, że tak bardzo dużo istotnych ról grałam, kiedy byłam nastolatką, to teraz jest mi trudno pokazać niektórym osobom, że już stałam się dorosła. Patrzcie na mnie, jak na kobietę, nie jak dziewczynkę.
To Twój pierwszy raz w Toruniu?
Nie, w Toruniu byłam już wcześniej i to kilkukrotnie. Grałam tu już inne spektakle, byłam tu także kilka razy prywatnie. Uwielbiam waszą starówkę. W Toruniu panuje przyjemny klimat. To miasto kojarzy mi się bardzo pozytywnie. Wiele razy byłam tutaj sama. Cała rodzina ze strony mojej mamy pochodzi z Bydgoszczy, więc po drodze do babci zawsze był przystanek w Toruniu, nie tylko na pierniczki. Uwielbiam to miasto, jest tu dużo świetnych knajp. Toruń to idealne miejsce na spacer.
A gdy przyjeżdżasz ze spektaklem do Torunia, to masz czas na to, by wyjść na miasto czy przespacerować się?
Ze względu na to, że nie tylko ja bardzo lubię Toruń, to zazwyczaj przyjeżdżamy dużo wcześniej niż w innych miastach. Idziemy sobie na starówkę na obiad, na kawę i spacer.
"Żona potrzebna od zaraz" to dość ironiczna komedia, Gdybyś miała wybrać najważniejsze przesłanie tego spektaklu, co byś powiedziała?
Co może być gorszego od posiadania żony? Po prostu tylko jej brak. Dużo mężczyzn narzeka na kobiety, ale tak naprawdę bez nas wszystko się sypie. To kobieta trzyma wszystko w ryzach i jest pomocną dłonią. Gdyby nie my, to mężczyźni nie poradziliby sobie. W spektaklu jest oczywiście cała komedia pomyłek. Widać jednak siłę kobiet.
Rozmawiała Sara Watrak
Chcesz być na bieżąco z informacjami z Torunia i okolic? Polub nas na Facebooku
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie